MEiN już raz obiecał dzieciom pomoc, a efekt okazał się mizerny. Resortowi na razie świetnie idzie promocja planowanych działań, a różnie dotrzymywanie słowa.
Połączenie resortu edukacji z nauką tłumaczono wielomilionowymi oszczędnościami. W przypadku ministerstw Przemysława Czarnka ta perspektywa wygląda jednak mgliście.
Dominuje przekonanie, że ma być normalnie. Czyli na granicy humanitarnego traktowania – mówi Grzegorz Całek, który bada opinie rodziców na temat nauki podczas pandemii.
Po lekarzach, sędziach, nauczycielach i generalnie elitach, po lewakach, LGBT i UE Kaczyński i jego państwo znaleźli kolejnego wroga. Młodzież, a czasem nawet dzieci.
Mianowanie Przemysława Czarnka ministrem edukacji i nauki to jak wyznaczenie antyszczepionkowca na ministra zdrowia. Spustoszenia, które spowoduje w polskiej edukacji i nauce, mogą okazać się gorsze niż skutki pandemii.
Publicyści Radia Maryja, inicjatorzy stref anty-LGBT i wykładowcy KUL znaleźli się w gronie doradców Przemysława Czarnka. Niektórzy są prawie tak barwni jak sam minister.
Nic nie wiemy, nic nie słyszeliśmy, nie było skarg. Czego nie ma na piśmie, tego nie ma, można iść w zaparte – tłumaczy dyrektorka szkoły średniej w woj. lubelskim.
Do zmiany decyzji w sprawie nowego szefa MEN nie przekonały Prawa i Sprawiedliwości ani apele nauczycieli i akademików, ani niechęć wobec Czarnka w samej formacji.
Kto liczył na jakiekolwiek wyjaśnienia, ten się zawiódł. Wbrew zapowiedziom żadnych decyzji porządkujących pracę szkół w związku z radykalnym wzrostem zakażeń rządzący nie podjęli.
Uczniowie poszli do szkół, bo zauważyliśmy, że edukacja zdalna nie jest brana serio – mówi Grzegorz Całek, który bada opinie rodziców na temat nauki podczas pandemii koronawirusa.