Co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? – zastanawia się Paweł Lęcki, znany polonista, m.in. po głośnej sprawie maturzystki z Lublina.
Przemysławowi Czarnkowi nie przeszkadza, że praca nauczyciela stała się zawodem wykonywanym na akord, szybko i z coraz mniejszą troską o dziecko. Idziemy więc pod budynek MEiN, ale nie do głuchego i ślepego ministra będziemy przemawiać, lecz do wszystkich Polaków, bo w ich wrażliwość jeszcze wierzymy.
Od 2021 r. państwo wcale nie finansuje tej linii pomocowej dla dzieci – kto potrzebuje, może dzwonić (całą dobę) dzięki wsparciu prywatnemu, obywateli i firm.
Druga część podręcznika do ulubionego przedmiotu ministra Czarnka jest jeszcze bogatsza w absurdalne, naładowane pisowskim przekazem rozdziały, a uboższa w fakty i ich wyjaśnienia. Roszkowski nie odpuścił tematu in vitro, przekraczając po raz kolejny moralne granice, o przestrzeganiu których tak lubi wspominać.
Od września naukę w liceach, technikach i szkołach branżowych zacznie rekordowe 1,8 mln młodych ludzi – najwięcej od 20 lat. Przebieg ich rekrutacji jasno pokazuje, że polskie władze oświatowe nie interesują się losem nastolatków z tego tłumu.
W roku szkolnym z materiałem po prostu zdążyć się nie da. To znamienna ilustracja systemu edukacji stworzonego przez pisowskie władze oświatowe.
Postawę „bez telefonu” ćwiczy się w czasie sprawdzianów i próbnych egzaminów, ale nie przychodzi to łatwo. Nauczyciele ze zdumieniem odkrywają, że niektórzy uczniowie mają po dwa telefony. Ten drugi czeka na nich czasem w toalecie.
Tak to wygląda: Kościół stworzył potężny drugi obieg „naukowy”, pasożytujący na cherlawym i zagłodzonym ciele polskiej nauki. A teraz ma swojego ministra, który bardzo pilnuje, aby na pewno dostał więcej, niż mógł kiedykolwiek marzyć.
Gdyby na rozszerzeniach obowiązywał próg 30 proc., mielibyśmy egzaminacyjną katastrofę, a nie sukces. Tu nawet zero zalicza. Najbardziej przy tym dziwią wyniki matur z historii. Przedmiot niezwykle hołubiony przez PiS, oczko w głowie ministra Czarnka, a szału nie ma.
Wyniki zapewne byłyby jeszcze niższe, gdyby za tworzenie testów, przebieg egzaminów, sprawdzanie arkuszy egzaminacyjnych i ogłaszanie wyników nie odpowiadała ta sama instytucja. Obecnie błędy są ukrywane, często powielane w następnych latach, gdyż z powodu braku kontroli zewnętrznej CKE może czuć się bezkarna.