W XIX w. car sprowadził na Mazowsze rosyjskich kolonistów. Mieli krzewić rodzimą kulturę i zruszczać okoliczną ludność. Zamiast tego Rosjanie sami się spolonizowali.
Mieliśmy w połowie XIX w., w ciemnym, smutnym, międzypowstaniowym czasie, wielką świętą. Świętą, która czyniła cuda, prorokowała, nawracała wieszczów, przywodziła do łez papieża, a tłumy – do histerii. Była męczennicą, a w dodatku swoje męki cierpiała z rąk Moskali. Zbyt to piękne, żeby było prawdziwe? W rzeczy samej.
„One pozostawiły wszystko: swoje wysokie urodzenie, bogactwo, znajomych, przyjaciół i rodzinę. Złożyły tę ofiarę, by spełnić największy obowiązek moralny, jaki tylko mógł istnieć. Choć nie popełniły żadnego przestępstwa, musiały przez 25 lat dzielić los swych skazanych na 25-letnie zesłanie mężów” – zachwycał się żonami dekabrystów Fiodor Dostojewski.
Jak potężny car dla pięknej carewny narzeczonego po Europie szukał.