Mieszkaniowy przedwyborczy program PiS wstrząsnął rynkiem. Deweloperzy nie nadążają za popytem, więc ceny w dużych miastach biją kolejne rekordy. Marzenia o własnym lokum wkrótce będą zarezerwowane tylko dla najbogatszych.
Według ustaleń posłów Szczerby i Jońskiego siedziba Transportowego Dozoru Technicznego pełniła funkcję hotelu dla działaczy Prawa i Sprawiedliwości, udostępnianego po stawce dużo niższej niż rynkowa. Czyli za 45 zł za dobę.
Najem społeczny, głównie dla tych, co nie załapują się na kredyt ani na mieszkanie komunalne, udał się całkiem nieźle w kilku dużych krajach Europy Zachodniej. Dlaczego u nas idzie z tym tak opornie?
Kredyt 2 proc. już od poniedziałku, ale na razie tylko w bankach pod kontrolą PiS. Te prywatne aż tak się nie spieszą. Klienci też nie muszą – w roku wyborczym podatnicy pomogą wszystkim.
Być może źródłem nowej fali popularności meblościanek – tych oryginalnych z PRL oraz tych wymyślanych na nowo – jest po prostu polski sentyment.
Katowice po prawie ośmiu latach przygotowań chcą wprowadzić zakaz grodzenia osiedli mieszkaniowych. Czy wciąż potrzebujemy tego typu rozwiązań w naszych miastach? A może powinniśmy przyjrzeć się płotom, które zaczynają rosnąć wokół naszych parków i placów zabaw?
Atrakcyjnego kredytu z dopłatą „pod wybory” jeszcze nie ma, ale nieruchomości już drożeją. Najwięcej na tym zyskają deweloperzy, którym rząd, walcząc desperacko o głosy, chcąc nie chcąc, napędza klientów.
PiS woli robić to, za co krytykował swoich poprzedników, czyli dopłaca do kredytów, zamiast wesprzeć lokatorów.
Rząd spieszy się, żeby jeszcze przed wyborami zaoferować atrakcyjne kredyty z dopłatą. Odsetki będą niższe, ale za to ceny nieruchomości zapewne znowu zaczną rosnąć. Być może bardzo szybko.
Rozmowa z Mikołajem Pają, ekspertem stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, o tym, dlaczego politycy dostrzegli wreszcie kryzys mieszkaniowy, ale ich pomysły wcale go nie złagodzą.