Nawet podczas dostojnej papieskiej wizyty blokowiska - choć uroczyście na ten czas ozdobione - pozostaną blokowiskami. Ciasne, brzydkie, anonimowe, degradujące - również ze społecz-nego punktu widzenia. Kiedyś uznane za przyszłość budownictwa mieszkaniowego, dzisiaj stanowią kłopotliwe dziedzictwo; częściej niż gdzie indziej rodzi się w nich zło: agresja i przestępczość. Niektórzy twierdzą, że w Polsce grozi gigantyczna katastrofa budowlana, domy zbudowane z prefabrykatów niebawem się zawalą. Po osiedlach-noclegowniach społeczeństwo odziedziczy w spadku zwiększone bezprawie. W betonowych pustyniach rodzą się przecież osławieni blokersi, którzy przyszłość wyrąbują sobie kijami bejsbolowymi. Czy blokowiska są rzeczywiście skazane na zniszczenie, a ich mieszkańcy na społeczną degradację?
Dodatki mieszkaniowe trafiają do nielicznych: korzysta z nich 6 proc. gospodarstw domowych. Miały ułatwić zreformowanie czynszów, w praktyce są osłoną podwyżek cen ogrzewania i ciepłej wody. Urząd Mieszkalnictwa proponuje - a amerykańscy eksperci doradzają - zmianę systemu dodatków na bardziej hojny.
Budownictwo mieszkaniowe ma w tym roku podwójny doping: staniały kredyty, a zapowiedź zlikwidowania ulg podatkowych zachęca, żeby nie przepuścić ostatniej okazji do ich wykorzystania. Inwestycyjne ożywienie wydaje się pewne.
W Sejmie są trzy projekty ustaw zmieniających spółdzielcze przepisy mieszkaniowe. Przyjęcie propozycji, które mają największe poparcie polityczne (pomysły AWS), byłoby jednak ryzykownym eksperymentem, kosztującym w dodatku budżet państwa ponad 2 mld złotych.
Pożyczki mieszkaniowe tanieją: PKO BP zapowiada z początkiem marca kolejną obniżkę oprocentowania najpopularniejszego dziś kredytu hipotecznego, nazywanego Alicją, do 16-16,5 proc. W porównaniu z listopadem ub.r. spadek wynosi 7-7,5 proc. Stopy obniżają wszystkie banki udzielające kredytów mieszkaniowych.
Statek pełnomorski o nośności 100 tys. ton stocznia potrafi dzisiaj zbudować w kilka miesięcy. Budowa domu trwa czasem 5-6 lat, chociaż spółdzielnia (albo firma deweloperska) nie popełniała nadużyć, a wykonawca budynku był solidny. Głównym powodem są coraz częstsze odwołania sąsiadów, kierowane do wszystkich sądowych instancji, z NSA włącznie, i okresowe wstrzymywanie robót. Inwestor ponosi znaczne straty, a skarżącego się postępowanie w NSA kosztuje 10 zł. Tyle to może zaryzykować każdy.
Ludzie z dużymi pieniędzmi mogą kupić apartament, mogą także zamówić mieszkanie według indywidualnego projektu. - Klient zamówił dwustumetrowy dwupoziomowy apartament i dwustumetrowy taras z basenem, z przeszklonym dachem - mówi przedstawiciel jednej z warszawskich firm deweloperskich.
Mieszkania stały się znów tematem dnia nie tyle ze względu na ich brak - bo to przecież żadna nowość - ile najpierw dzięki raportowi NIK udowadniającemu całkowitą plajtę "założeń polityki mieszkaniowej państwa" (uchwalonej przez Sejm w 1995 r.), a później za sprawą zamieszania wokół budowlanych ulg podatkowych.
Podczas debaty sejmowej (13 bm.) projekt zlikwidowania ulgi budowlanej odegrał rolę worka bokserskiego, okładanego z lewej i prawej strony. Ministerstwo Finansów stara się więc zrekompensować jej utratę: po programie "Pierwsze mieszkanie" zaproponowało także inne dodatkowe formy wsparcia dla budownictwa.
Oferty spółdzielni mieszkaniowych i deweloperów będą miały tej jesieni rekordowe powodzenie: wszystko wskazuje, że tylko do końca roku można będzie uzyskać prawo do podatkowej ulgi budowlanej. Rząd bowiem uznał, że ulga powinna być zlikwidowana. - Prawa nabyte będą respektowane - zapewnia jednak wicepremier Balcerowicz. Kto więc uzyska jeszcze w tym roku prawo do ulgi, będzie z niej korzystał do zakończenia budowy, w ramach limitu, co roku aktualizowanego.