W ubiegłym tygodniu doczekały się drugiego czytania projekty czterech ustaw mieszkaniowych, skierowane do Sejmu przez rząd ponad półtora roku temu. Kontrowersje wywołał jeden: projekt ustawy o ochronie praw lokatorów. Do najważniejszych zgłoszonych przez posłów poprawek należy propozycja ograniczenia dopuszczalnych podwyżek czynszów, dziś jeszcze regulowanych; mogłyby one wzrosnąć w prywatnych kamienicach średnio czterokrotnie.
Wspólnoty mieszkaniowe rzadko radzą sobie z obowiązkami zbiorowego kamienicznika. Ustawodawca dorzuca im jednak nowe ciężary. Jedyną dobrą ostatnio wiadomością jest wznowienie prac nad ustawą, dzięki której pożyczki na remonty domów będą tańsze i bardziej dostępne. Ale nawet jej uchwalenie wszystkich problemów nie załatwi.
Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych (uchwalona 15 grudnia 2000 r.) odbierana jest jako prezent dla posiadaczy mieszkań lokatorskich, którzy będą mogli uwłaszczyć się za niewielkie pieniądze. Tymczasem są w niej nie tylko przyjemne zapowiedzi. Wyeksponowana została także odpowiedzialność członków spółdzielni za jej zobowiązania, dziś raczej symboliczna.
Prezydent Kwaśniewski podpisał ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych, uchwaloną 15 grudnia ub.r., ale jej losy nadal nie są przesądzone. Unia Spółdzielców Mieszkaniowych i kilka niezrzeszonych spółdzielni zapowiedziały już zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego. Nowe przepisy potraktowane zostały jako zamach na spółdzielczość i próbę zastąpienia ich wspólnotami mieszkaniowymi.
Za 6 miesięcy w prywatnych kamienicach przestaną obowiązywać czynsze regulowane. Właściciele zapowiadają czynsze rynkowe, lokatorzy domagają się ochrony przed drastycznymi podwyżkami. Komisje sejmowe mają wkrótce zaproponować rozwiązania, które będą próbą pogodzenia wody z ogniem.
Lokatorzy eksmitowani w Katowicach do baraku dla niepłacących czynszu nie starali się o dodatki mieszkaniowe – większość nie wiedziała o ich istnieniu. Krakowska emerytka z dwupokojowego mieszkania w starej kamienicy, z w.c. na korytarzu, nie dostaje dodatku, bo zajmuje za dużo metrów. Z pomocy tej korzystało w pierwszej połowie 2000 r. zaledwie 7,1 proc. gospodarstw domowych. Ustawa o dodatkach mieszkaniowych, nad którą pracuje Sejm, ma tę pomoc rozszerzyć, ale... za kilka lat.
W połowie 1998 r. lokatorzy 1818 mieszkań zakładowych Huty Zabrze poszli spać w przekonaniu, że są na swoim i dach nad głową może im zabrać tylko trzęsienie ziemi, a obudzili się w domach należących do prywatnego właściciela. Na propozycję wykupienia mieszkań zareagowali powołaniem Komitetu Obrony Mieszkańców, który – przy wsparciu polityków, władz wojewódzkich i samorządowych – skutecznie zablokował prawa nowego właściciela i pośrednio przyczynił się do nowelizacji ustawy o zasadach przekazywania zakładowych budynków mieszkalnych przez przedsiębiorstwa państwowe. Zobowiązuje ona do zbycia mieszkania lokatorom po cenie kupna.
W tym tygodniu komisje senackie zaczną pracować nad ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych, która ma ułatwić uwłaszczenie się około 3 mln spółdzielców. Do Senatu zgłoszono sporo propozycji zmian i zastrzeżeń do ustawy. Nie dotyczą one jednak zasad podstawowych: spółdzielcy staną się właścicielami na swój wniosek i za swoje pieniądze. Budżet państwa dopłaci do uwłaszczenia tylko 70 mln zł i to w ciągu kilku lat.
W ciągu kilkunastu miesięcy Rada Polityki Pieniężnej trzy razy podnosiła podstawowe stopy procentowe, a wszystkie banki skwapliwie podążały jej śladem. Coraz wyższe odsetki nie zniechęciły jednak ludzi do zaciągania kredytów mieszkaniowych. Polacy ze złotówek przerzucili się na słabnące euro. W przyszłości tej decyzji mogą jednak bardzo żałować.
Remonty kamienic w tym roku ograniczają się głównie do parterów: firmy, właściciele sklepów i kawiarń odnawiają część elewacji, wymieniają okna, czasem nawet płyty chodnikowe. Nad parterami są niezmiennie brudne, odrapane mury. Miasta sprzedały już 28 proc. swoich mieszkań, ale na stan domów nie miało to żadnego wpływu.