Powroty po latach do kiedyś świetnie sprawdzających się formuł są ryzykowne.
Pożar w Burdelu to nie tylko rozbudowane rewie, współczesne wersje przedwojennych warszawskich variété, ale też skromniejsze dzieła – one man show czy recitale.
Pierwszy z prawdziwego zdarzenia musical twórców Pożaru w Burdelu, zrealizowany w ramach cyklu „Sto wskrzeszeń na 100-lecie Polski”, poprzez postać generała Józefa Bema pyta o polskich bohaterów, polską przeszłość, teraźniejszość, a nawet przyszłość (w finałowej scenie – zabawnej, zaskakującej i przekłuwającej narodowy balon).
Nie brakuje w nowej produkcji Pożaru w Burdelu świetnych obserwacji coraz bardziej spektakularnie odrywającej się od ziemi polskiej rzeczywistości.
Trudno w szaleństwie przeskoczyć dziś rzeczywistość, nawet Pożarowi w Burdelu.
Stylizowany na punkowy kabaret występ kwartetu Żelazne Waginy w piwnicy klubu Skład Butelek na warszawskiej Pradze to porywająca mieszanka celnych obserwacji społecznych, poczucia humoru, charyzmy i talentu, także wokalnego, wykonawczyń.
Ksiądz Marek otrzymuje od papieża tajną misję. Niczym Indiana Jones albo bohater powieści Dana Browna musi rozwikłać zagadkę zakonu Księży Wyklętych.
Przygoda – jak to w wojsku – goni przygodę i jest tak, jak można się było spodziewać: przaśnie, żenująco, inteligentnie, śmiesznie i przerażająco.
Jest śmiesznie, przaśnie i obscenicznie, ale bywa też lirycznie.
Skromny spektakl (choć nawa kościelna zakończona witrażem robi piorunujące wrażenie!), który uwodzi prostotą, inteligencją i poczuciem humoru.