Dowiemy się wkrótce, czy miliony „za wierność i gotowość” propagandystów PiS da się choć w części odzyskać. Z kolei Andrzej Duda chce sobie najwyraźniej powetować (nomen omen) sponiewieranie i poniżenie, w jakim tkwił za sprawą Kaczyńskiego, ale metodę obrał chyba najgłupszą z możliwych. Czy podpowiedział mu to demoniczny sufler Mastalerek?
Minister Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił postawienie TVP i innych mediów publicznych w stan likwidacji. Opinię publiczną rozpaliły doniesienia o zarobkach czołowych propagandystów PiS.
Media publiczne stały się igrzyskiem śmiertelnego boju zdesperowanego Jarosława Kaczyńskiego ze swoim arcywrogiem. Ale Donald Tusk z Bartłomiejem Sienkiewiczem to twardy duet. Poradzą sobie i z Kaczyńskim, i z Dudą, a nawet z samym Adamczykiem.
Choć jeszcze nie powstał nowy, demokratyczny rząd, zapowiadający głębokie zmiany w mediach publicznych, czołowi apologeci PiS już rezygnują z pracy, szukając stanowisk w instytucjach wciąż przez niego opanowanych.
Najbardziej znane twarze pisowskiej propagandy mają dostać nowe umowy, które zabezpieczą je finansowo po zmianie władzy w kraju i w TVP. Wynagrodzenie mają pobierać nawet przez rok po zdjęciu z wizji.
Na pierwszą publikację z opisem brutalnego pobicia dawnej partnerki Michał Adamczyk odpowiedział z brawurą. Po jego stronie stanęli też niektórzy publicyści.
Jarosław Kaczyński trzyma się uniwersalnych zasad panujących na mniejszych i większych dworach: królewskich, magnackich, biskupich i mafijnych, bez różnicy. Gdy ktoś nawali, kara jest nieuchronna.