Co walka z rasizmem, #MeToo, tęczowe ruchy i żądania odszkodowań za kolonializm mają ze sobą wspólnego?
Hollywoodzki producent Harvey Weinstein usłyszał wyrok 23 lat więzienia. Co z innymi niesławnymi bohaterami akcji #MeToo?
Doprowadzenie do skazania i uwięzienia amerykańskiego producenta filmowego to owoc ogromnego wysiłku, wyrzeczeń i psychicznych kosztów poniesionych przez ponad setkę kobiet.
Klasyczna powieść Herberta George’a Wellsa posłużyła jako punkt wyjścia dla kina grozy czasów #MeToo.
Ten werdykt ma ogromne znaczenie. Choć przepisy karzące za napastowanie, gwałty i inne przestępstwa seksualne funkcjonują od kilkudziesięciu lat, to wciąż nie dają kobietom adekwatnej ochrony.
Niegdyś wszechmocnemu producentowi filmowemu i telewizyjnemu grozi teraz dożywocie. Wyrok, przewidywany na marzec, zaważy na sposobie traktowania kwestii przemocy seksualnej w najbliższych latach.
Seksistowski, napastliwy, niesmaczny. Taki wywiad Romana Praszyńskiego z Anną Marią Sieklucką opublikowała „Viva!”. Sam dziennikarz tłumaczył się, że działał zgodnie z konwencją.
Weinsteinowi zależało na tym, aby broniła go kobieta. Jego adwokatką jest Donna Rotunno. Twierdzi, że kiedy kobietę przepytuje kobieta, ława przysięgłych widzi nie przesłuchanie, lecz „rozmowę”.
W kulturalnym podkaście tygodnika „Polityka” rozmawiamy o długim śladzie, jaki w filmach i serialach zostawiła akcja #MeToo. A przede wszystkim – o portretach Rogera Ailesa, przez lata molestującego podwładne szefa stacji Fox News.
„Gorący temat”, polski tytuł hollywoodzkiego filmu o molestowaniu seksualnym w amerykańskiej sieci telewizyjnej, przypadkiem trafia w sedno. Gorętszego tematu nie było w ostatnim roku na małym i wielkim ekranie.