Ponad połowa Polaków lekceważy objawy choroby lub leczy się sama. 12 proc. Polaków zrezygnowało w ubiegłym roku z planowanej wizyty u lekarza, bo nie miało pieniędzy. Ilu poszło do znachorów i uzdrowicieli?
W imię racjonalizmu i wiary dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu oraz proboszcz wawelskiej katedry odcięli ludności dostęp do ściany. A właściwie do tego, co za ścianą jest lub nie ma. Uprawianie praktyk okultystycznych nie licuje z godnością Wawelu – wyjaśnili gospodarze wzgórza na specjalnej tablicy. Sprzeczne jest też z zasadami katolicyzmu. Na Wawelu nie działają żadne niezwykłe siły – tłumaczyli.
Im bardziej ochrona zdrowia popada w ruinę, im trudniej dostać się do specjalisty – tym szybciej rośnie popularność uzdrowicieli. To szarostrefowa medycyna jako pierwsza przyswoiła reguły wolnego rynku. Mamy już w Polsce 70 tys. bioenergoterapeutów, medyków leczących uryną, magnetyzerów tłumiących złe pola. Rozszerza się oferta tybetańskich mnichów, mongolskich magów i ukraińskich wróżek. Wszystkim im gwałtownie przybywa pacjentów. Nie można zatem dłużej chować głowy w piasek – jak czyni to resort zdrowia – i udawać, że medycyna alternatywna to nieznaczący margines, wstydliwe znachorskie podziemie. Czas, aby oficjalna medycyna skończyła z pełnym pogardy poczuciem wyższości. Pora rozpocząć wolną od uprzedzeń debatę nad przydatnością niekonwencjonalnych metod leczenia. Trzeba oswoić te przydatne, by tym skuteczniej wyrugować te podejrzane, oszukańcze. Tylko w ten sposób można się uchronić przed szarlatanerią żerującą na ludzkiej naiwności.
[warto mieć w biblioteczce]
Vilcacora, peruwiański specyfik roślinny na prawie wszystkie choroby świata, wzbudza w Polsce wielkie emocje.