W Małopolsce nie będzie przyspieszonych wyborów; Viktor Orbán wybiera się do Moskwy; Brytyjczycy wybrali nowy rząd; Euro 2024 wkracza w fazę ćwierćfinałową; resort kultury odpowiada na protest mediów.
Ustawa o prawach autorskich została przyjęta bez kluczowych dla mediów zapisów. Zamiast wspierać w mediacji z gigantami cyfrowymi, politycy odpowiadają milczeniem.
Polskie media protestują; prokuratura i policja weszły do siedziby neo-KRS; nie gaśnie bunt w PiS; dwie polskie tenisistki przegrały w Wimbledonie; jest nowy sondaż w sprawie drugiej tury wyborów we Francji.
Musimy mierzyć się z groźbą, jaką jest dominacja globalnych gigantów technologicznych na rynku polskich mediów. By przetrwać, musimy mieć wsparcie demokratycznego państwa. Tego samego, którego zawsze z tą samą pasją bronimy. Polscy wydawcy, redakcje i dziennikarze apelują do polityków o poprawienie szkodliwego prawa.
Co robić? Strajkować, pokazując, że nie będzie skąd wziąć nagłówków i urywków do wyświetlania w mediach społecznościowych, jeśli ktoś nie dostarczy samych newsów? I że sztuczna inteligencja, choć potrafi już zgrabnie skompilować kilka tekstów w jeden, wciąż nie podsunie w Sejmie politykowi mikrofonu, zadając trudne pytanie.