Sejm zajmie się uchwałą o pierwszej komisji śledczej rozliczającej władzę PiS. Senat USA odrzucił ustawę z pakietem pomocy dla walczącej Ukrainy. Służby specjalne wydały negatywne opinie dla spółki Orlenu i Michała Sołowowa. Próbna matura z języka polskiego to nieporozumienie. Zatrzymano Włocha podejrzanego o odławianie chronionych polskich ptaków. To pięć tematów, o których warto przeczytać dziś o poranku.
Próbna matura z języka polskiego okazała się sprawdzianem przede wszystkim dla pracowników CKE. Oceniam ich umiejętności jako nieodpowiednie dla funkcji, jakie pełnią. Muszą się jeszcze wiele nauczyć.
Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej jeszcze niedawno zarzekał się, że niczego nie trzeba zmieniać, gdyż matura według formuły 2023 sprawdziła się idealnie. Teraz okazuje się, że potrzebne są fundamentalne zmiany.
Od lat uważam, że matura sama w sobie do niczego nie jest potrzebna. Kiedyś nasunęło mi się skojarzenie, że to rytuał podobny do bierzmowania – mówi prof. Krzysztof Konarzewski, pedagog i były dykretor CKE.
Oczekiwany poziom zdawalności jest decyzją polityczną, na podstawie której odpowiednio konstruuje się testy. Czy kogoś jeszcze dziwi imponujące 95 proc. sukcesów pierwszej matury Zalewskiej i Czarnka?
Co by się stało, gdyby wszyscy uczniowie wystąpili o ponowne sprawdzenie pracy, nie tylko ci, którzy nie zdali lub mają niskie wyniki? – zastanawia się Paweł Lęcki, znany polonista, m.in. po głośnej sprawie maturzystki z Lublina.
O pozornym sukcesie pisowskiej reformy oświaty jeszcze bardziej świadczą wyniki egzaminu ósmoklasistów.
Gdyby na rozszerzeniach obowiązywał próg 30 proc., mielibyśmy egzaminacyjną katastrofę, a nie sukces. Tu nawet zero zalicza. Najbardziej przy tym dziwią wyniki matur z historii. Przedmiot niezwykle hołubiony przez PiS, oczko w głowie ministra Czarnka, a szału nie ma.
Jedynym zmartwieniem uczniów, którzy wybrali polski rozszerzony, był strach, że CKE połapie się, iż egzamin jest bardzo łatwy, i na ostatnią chwilę coś zmieni. Nie wiem, jak wytłumaczę się dyrekcji z wyników. Czy wystarczy powiedzieć, że taką mamy maturę?
PiS podchodzi do matury jak do egzaminu, który ma znaczenie tylko o tyle, że może pomóc (albo zaszkodzić) partii rządzącej w wyborczej kampanii.