Szalenie interesuje mnie anatomia i patologia kapeli – mówi David Mitchell, autor brawurowej powieści „Utopia Avenue” o fikcyjnym brytyjskim zespole rockowym lat 60.
Czwarta kinowa część „Matrixa” jest filmem jednocześnie nadświadomym i niezwykle szczerym.
W czasach kryzysu ludzie szukają ratunku w figurach zbawców. Kiedyś dostarczały ich religie, dziś – popkultura. A ta w tym roku wskrzesza bohaterów „Matrixa” Neo i Trinity.
Z okazji zbliżającej się premiery czwartej części kultowego „Matrixa” ukazało się interaktywne demo pozwalające zwiedzić wirtualne miasto – o ile ma się dostęp do najnowszej konsoli.
Zapowiedź czwartej odsłony „Matrixa” to wspaniały prezent na 20-lecie premiery filmu, ale pojawiają się sceptyczne głosy. Czyż kultowa trylogia nie była dziełem zamkniętym fabularnie?
Po tym, jak przed czterema laty korektę płci przeszedł Larry Wachowski, wybierając imię Lana, teraz Andy stał się Lilly.
Braci Wachowskich już nie ma. Teraz twórcy „Matriksa” – bardziej tajemniczy niż filmy, które kręcą – każą na siebie mówić Statek Kosmiczny Wachowscy.
Paranoja rodem z prozy Dicka zostaje wymieszana z zasadami gry komputerowej.
Połączenie „Matriksa” z „2001: Odyseją kosmiczną”
Premierze ostatniej części trylogii braci Wachowskich towarzyszył rozgłos, jakiego dawno nie miał żaden film. Rynek zasypano gadżetami, w modzie są czarne płaszcze, a krytycy znów muszą zajmować się pogmatwanym światem filmu, z którego niewiele rozumieją, a który tak pokochała młodzież.