Ponoć wielka sztuka krytyki się nie boi, ale na obrazę zestawu z burgerem należało zareagować. I to ostro. W najnowszym singlu Maty „MC” obrywa się nie tylko aktywistce feministycznej Mai Staśko.
Nowa generacja przywiązuje dużą wagę do muzyki, młodość jest ciągle pożądaną cechą, ale sama pokoleniowość z muzyki popularnej znika.
Urządzając się na 33 m wynajętych w warszawskim Śródmieściu, sytuację względnego uprzywilejowania opisuje niczym twarde lądowanie.
Czy raperowi okrzykniętemu głosem pokolenia wypada być twarzą hamburgerów? I co ma do tego wszystkiego prof. Marcin Matczak?
Termin „kultura masowa”, także po doświadczeniach pandemii, wychodzi właśnie z obiegu. Wszystko staje się niszowe – od muzyki po obieg informacji, czego dowodem niedawny koncert Maty na warszawskim Bemowie.
Z prof. Marcinem Matczakiem o tym, dlaczego nie warto być zbyt posłusznym.
Na uwagę zasługuje ukryty w opowieściach biograficznych i odniesieniach do piosenek dialog ojca z synem.
Mata, autor „Patointeligencji”, który właśnie opublikował nowy utwór z równie mocnym tekstem: – Społeczną rolą artysty czasami jest wystawienie się na strzał. Ja się czuję z tym dobrze, to zamieszanie czemuś służy.
Z nowych opisów używek – bordeaux pite na paryskim bruku i wino Sangrita kupowane we Freshmarkecie.
Co w raperskiej historii z życia uczniów elitarnych szkół jest fikcją, a co prawdą?