Bogdan Świączkowski, ówczesny prokurator krajowy, w październiku 2020 r. polecił ściganie organizatorek protestów kobiet. Od początku było jasne, że sprawa jest polityczna. Że to rodzaj zemsty za walkę z władzą.
W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne czterech projektów dotyczących aborcji. Zgłosiło się ponad 300 osób i 30 organizacji. Większość stanowią fundamentalistyczne fundacje sprzyjające zakazowi przerywania ciąży. Posiedzenie trwało 12 godzin.
Nasza ustawa to program naprawczy, który likwiduje masową praktykę łamania praw kobiet – mówiła o obywatelskim projekcie liberalizacji dostępu do aborcji liderka OSK. PiS chce wyrzucić go do kosza.
Można traktować te enuncjacje jako zabawny folklor polityczny, tyle że władza marzy, aby stało się to powszechnym standardem. I temu chwacko pomagają moi „ulubieni” autorzy.
Prokuratura Ziobry i Święczkowskiego wdraża jedną z zasad kodeksu karnego: prewencji ogólnej. Tyle że w kodeksie dotyczy ona odstraszania potencjalnych przestępców.
Policja utrudniała protestującym poruszanie się po stolicy, kilka razy użyła gazu, zatrzymano cztery osoby, w tym jedną nieletnią. „Przepraszamy mieszkańców, ale musicie zrozumieć, że dzieją się ważne rzeczy dla tego kraju” – krzyczano przez szczekaczkę.
Napięcie społeczne rośnie, bo konserwatywny rząd wprowadził w życie de facto zupełny zakaz aborcji – światowe media niemal jednogłośnie komentują wydarzenia w Polsce.
Tak naprawdę na ulicach są teraz dwie grupy: Strajk Kobiet i młodzież z pewnym anarchistycznym zacięciem. Gdy opadną emocje wywołane utarczkami z policją, może się okazać, że mają różne cele.
Obie mówią, że całkiem niedawno poczuły się feministkami. Obie podkreślają, że pochodzą spoza Warszawy. I że rola liderek ich nie pociąga. Mimo to Ogólnopolski Strajk Kobiet, największy od dekad ruch kobiecy w kraju, ma ich twarze: Marty Lempart i Klementyny Suchanow.
Ogólnopolski Strajk Kobiet zaczynał jako grupa wkurzonych, a dziś jest coraz bliżej polityki. Kim są organizatorki największych od lat protestów?