Lublin 2019 r. w słowach i czynach jest jak miniatura Polski. Prawacy „Wierni Bogu i Ojczyźnie” kontra „lewackie bydło i podludzie”. Podziały widać najlepiej przy okazji wyborów i Marszu Równości.
Trzy miesiące spędzi w areszcie małżeństwo, które demonstrowało przeciw marszowi i zabrało ze sobą bomby domowej roboty. Biegli stwierdzili, że ładunki mogły zagrażać uczestnikom manifestacji.
Pokora i wstyd nakazywałyby hierarchom Kościoła raczej zapewniać o solidarności i empatii dla osób wykluczonych i prześladowanych z powodu swojej orientacji seksualnej. Tymczasem miłość homoseksualna jest dla nich straszniejsza od kradzieży, nienawiści, bicia czy pijaństwa.
Chcąc nie chcąc prezydent Krzysztof Żuk, usiłując marszu zakazać, okazał się sprzymierzeńcem tych, którzy zagrażają osobom LGBT dyskryminacją. To wstyd. Zwłaszcza że Lublin jest pięknym miastem, dumnym ze swojej wielokulturowej przeszłości.
Ulicami Zielonej Góry przejdzie pierwszy w historii Marsz Równości. Organizacje katolickie planują kontrdemonstracje, ale z hasłami, których nienawistna przewrotność nie ma chyba w Polsce precedensu.
Pierwszy w historii Lublina Marsz Równości przeszedł przez miasto otoczony kordonem policji. Przeciwnicy marszu usiłowali blokować pochód. Kilka osób zostało zatrzymanych przez policję.
Krzysztof Żuk idzie drogą Lecha Kaczyńskiego, który w 2005 r. zakazał Parady Równości w Warszawie. On też powoływał się na „poważne ryzyko dla zdrowia i życia ludzi”, a później przegrał w Trybunale w Strasburgu.
Zaplanowany na 13 października, w rocznicę Objawień Fatimskich, Marsz Równości stanowi według PiS profanację kultu, zamach na świętości religii i prowokację wymierzoną w katolicką większość mieszkańców miasta.