W 30. rocznicę ustrojowego przełomu temat solidarności wrócił... na parkiecie. W gestach poparcia sceny elektronicznej, która po Marszu Równości w Białymstoku reaguje na to, jak traktowane są w Polsce mniejszości.
Oskarżam Kościół rzymskokatolicki w Polsce – czyli mój Kościół – oraz jego przywódców o to, że swoimi działaniami i zaniechaniami doprowadzili do eskalacji nienawiści wobec osób LGBT+.
Każdy, kto myśli inaczej niż uliczny motłoch, jest zagrożony fizycznie. Wystarczy iskra, aby doszło do wybuchu nienawiści, nad którą już nikt nie ma kontroli, a co gorsza, obecna władza nie będzie się nawet starała udawać, że chce nad wolą ludu zapanować.
Wiele wskazuje na to, że brutalizacja życia osiągnęła w Polsce poziom krytyczny – m.in. z powodu tolerowania przemocy względem rozmaitych mniejszości społecznych.
Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, o zamieszkach po marszu równości oraz o tym, jak rząd walczy z samorządami.
Coś jednak pierwszy w Białymstoku Marsz Równości w mieście zmienił. Tydzień później, na zwołanym przez lewicową koalicję wiecu przeciw przemocy, tęczowych flag nie brakowało. Ale nikt już nie krzyczał do jego uczestników „wypier***”, nie rzucał kamieniami i nie tłukł ich w bocznych uliczkach.
Zebrani na placu Defilad w Warszawie okazywali wsparcie społeczności LGBT po brutalnych wydarzeniach w Białymstoku z zeszłej soboty. Żądali konkretów: zmian w ustawodawstwie, ochrony i okrągłego stołu na temat praw mniejszości seksualnych w Polsce.
W obrazach z zamieszek na Marszu Równości w Białymstoku najbardziej przerażające jest to, że uczestniczyły w nich tysiące zwykłych ludzi.
Polscy nacjonaliści edukują młode pokolenie poprzez piosenki. Ich muzyczna propaganda wyjaśnia nawet to, dlaczego nie należy się przejmować, kiedy nazywają cię faszystą.
Sprawa naklejek „Gazety Polskiej” powinna trafić do prokuratury. I miejmy nadzieję, że tak się stanie. Choć ta, działająca na polityczne zlecenie, niekoniecznie dopatrzy się przestępstwa.