Roty Marszu Niepodległości i Młodzież Wszechpolska powołują własne służby do obrony kościołów przed atakami „lewackich hord”. Chętnych nie brakuje.
Strażnicy Marszu Niepodległości nagle i niepostrzeżenie stali się sokistami. Stworzyli bowiem SOK, ale nie chronią wagonów kolejowych. Służba ochrony kościołów – to ich nowe powołanie.
Polska skrajna prawica ma swoją interpretację protestów na Białorusi: to jej sprawa, demonstracje sponsoruje zagranica, a Warszawa nie powinna się wtrącać, bo narobi sobie wrogów.
Co tak naprawdę wydarzyło się 1 sierpnia przed pomnikiem Chrystusa w Warszawie? Jak wyglądał od środka incydent, który zakończył się paleniem tęczowej flagi?
Marsz w 76. rocznicę wybuchu powstania szedł pod hasłem „Niemieckie zbrodnie nierozliczone”. Nie wojenne reparacje, ale nienawiść wobec mniejszości była motywem przewodnim.
To miało być miejsce dialogu. Nacjonaliści wyrażali jednak takie poglądy, że trzeba było ich wypraszać, czasem z pomocą policji. Wrócili więc na Marsz Niepodległości, gdzie nikt się z nimi nie spierał.
Prawdą jest, że Marsz Niepodległości to bardzo zróżnicowana impreza. Można spotkać młodych i starszych, mieszkańców miast i wsi, Araba, Wietnamkę, turystów z USA i słynne rodziny z dziećmi. Tyle że tych ostatnich jest jak na lekarstwo.
Jedni drżą przed imigrantami i LGBT, inni nawołują do tolerancji. Jedni chcą „bić czerwoną hołotę”, inni apelują o zgodę. Marsz Niepodległości i wszystko, co się działo wokół, przypomina, że Polska jest przede wszystkim pęknięta.
Członkowie tzw. Czarnego Bloku – radykalnej grupy skrajnej prawicy – planują przejść w tegorocznym Marszu Niepodległości. W Warszawie najpewniej znów pojawią się ksenofobiczne, rasistowskie hasła. Demokraci zapowiadają kontrmanifestacje.
Organizatorzy Marszu Niepodległości długo nie mogli znaleźć parafii, która zgodziłaby się odprawić dla nich mszę trydencką. Ostatecznie nabożeństwo odprawiono w kaplicy lefebrystów na warszawskim Wawrze.