Partie wchodzące w skład AWS chcą ustąpienia Mariana Krzaklewskiego, ale przyjęły zróżnicowane stanowiska. SKL żąda, chadecy z PPChD apelują, a ZChN uważa, że lepiej byłoby, gdyby Krzaklewski zrezygnował.
Kwaśniewski, potwierdzając swój polityczny fenomen, podbił cały kraj, może poza skrawkami surowych, górskich terenów, i został zwycięzcą dekady.
Jedna partia, federacja partii czy znów wszystko po staremu, a więc nieustający bałagan i ciągle plączące się nogi? To pytanie, towarzyszące Akcji Wyborczej Solidarność od chwili wyborczego zwycięstwa w 1997 r., odżyło wraz z rozpoczęciem prezydenckiej kampanii Mariana Krzaklewskiego.
Większość tak kiedyś nośnych postulatów Solidarności została już spełniona. Mamy wolność polityczną, gospodarkę rynkową i tworzy się społeczeństwo obywatelskie. Nazwiska wielu związkowych liderów znaleźć można na drzwiach rządowych gabinetów, na poselskich i senatorskich ławach, w kierowniczych gremiach rozmaitych partii politycznych. Wielu zasiliło prywatny biznes. Mówi się już o czwartym personalnym garniturze we władzach związku. A jednocześnie Solidarność ma najniższe w swej historii notowania w opinii publicznej. Spada liczba członków związku. Czy Solidarność zrobiła swoje i może odejść ze sceny - jeśli nie do lamusa historii, to na wąskie pole działania typowego związku zawodowego? Już kilka lat temu Lech Wałęsa radził: "Schowajcie te sztandary". Czy nadeszła pora? - to pytanie staje przed XI Zjazdem Solidarności.
Na półtora roku przed wyborami prezydenckimi prawica, ta z Akcji Wyborczej Solidarność i ta spoza niej, znów rozsypała pulę kandydatów rozpoczynając tym samym publiczny proces wyłaniania rywala dla Aleksandra Kwaśniewskiego. Cofnęliśmy się więc w czasie i już prawie zajrzeliśmy do warszawskiej parafii św. Katarzyny, gdzie przed poprzednimi wyborami odbywał się nieudany Konwent prawicowych kandydatur.
Kolejne wybory prezydenckie odbędą się, nawet gdyby nikt nie miał na nie specjalnej ochoty. Z otoczenia urzędującego prezydenta słychać nieoficjalnie, że prawdziwym marzeniem Aleksandra Kwaśniewskiego jest pewna międzynarodowa instytucja sportowa. Marian Krzaklewski wcale nie wydaje się być wzruszony troską własnej partii, by już teraz zadeklarował, że będzie kandydował (wezwał go do tego w ubiegłym tygodniu Janusz Tomaszewski w imieniu RS AWS). W Unii Wolności głośno myśli się o niepolitycznym kandydacie - raczej pisarzu i moralnym autorytecie niż politycznym bojowniku. Tak więc w letniej atmosferze zaczyna się długi bieg do prezydenckiego pałacu, ekskluzywnej łazienki po Lechu Wałęsie i zaszczytu bycia przywódcą wszystkich Polaków. Czy jest to jednak bieg po władzę, czy raczej po pewne symbole, z którymi kojarzy się to stanowisko?