Teraz chyba jest jasne, dlaczego politycy dobrej zmiany kategorycznie protestują przeciwko komisji śledczej w sprawie p. Banasia. Nie chcą, bo zapewne się obawiają, że zbyt wiele spraw zostałoby ujawnionych.
Moim zdaniem Banaś już swoje zrobił, udowadniając, że można pójść na zderzenie z prezesem i przeżyć.
Raport NIK o nieprawidłowościach w Służbie Więziennej podległej resortowi sprawiedliwości nie jest jeszcze tym, czego się spodziewano. Ale może być sygnałem wysłanym przez Mariana Banasia do PiS i Zbigniewa Ziobry.
W sprawie Banasia służby pokazały, że interes państwa nie jest dla nich najważniejszy. Prezes NIK w swej niechęci do złożenia dymisji obnażył prawdziwe intencje prokuratury, CBA, ABW oraz ich nadzorców.
Moją główną intencją w tym felietonie jest ilustracja poziomu (a właściwie jego braku) argumentacyjnego polskiej prawicy. Uderza nie tylko nagminne posługiwanie się antysemityzmem.
Pytany w TVP o kredyt dla syna pod hipotekę na kamienicy Marian Banaś odpowiedział: „Który z ojców nie pomoże synowi?”. PiS też mu pomógł, a teraz posługuje się juniorem, żeby naciskać na ojca.
PiS chce, aby po rezygnacji lub odwołaniu Banasia jeden z wiceprezesów – Tadeusz Dziuba – był do końca sześcioletniej kadencji prezesa pełniącym jego obowiązki. W ten sposób Jarosław Kaczyński miałby zachować władzę w NIK. Dziś Banaś oświadczył, że nie zamierza rezygnować.
To dobrze, że prokuratura i ewentualnie niezawisły sąd zajmą się sprawą moich oświadczeń majątkowych i skrupulatnie wyjaśnią wszystkie wątpliwości” – napisał w oświadczeniu prezes NIK Marian Banaś.
Przez cały dzień trwa polityczny kontredans w sprawie prezesa NIK Mariana Banasia. „Odejdzie czy nie odejdzie?” – zastanawiali się wszyscy. Cokolwiek się jednak stanie, kryzys się tak szybko nie skończy.
Przepisy o NIK mówią o niezależności prezesa. W praktyce jest on nieodwołalny. Chyba że sam zrezygnuje z funkcji.