Ponieważ w III RP powstał groźny terroryzm w postaci totalnej opozycji, rząd postanowił zakupić Pegasusa, aby odciąć głowę hydrze zagrażającej prawowicie i demokratycznie wybranej władzy.
Pytanie o wpływ służb specjalnych działających na zlecenie władzy na wybory parlamentarne w 2019 r. jest dzisiaj całkowicie uzasadnione.
Szef NIK Marian Banaś żąda powołania sejmowej komisji śledczej. Twierdzi, że prokuratura i służby wymuszają szantażem obciążające go zeznania. Czy to coś przyniesie?
Najwyższa Izba Kontroli wykonała ruch. Premierzy Morawiecki i Kaczyński wezwani do naprawienia patologii w Funduszu Sprawiedliwości resortu Ziobry. Szef CBA – do rozpracowania „działań korupcjogennych”. Do tego doniesienie przeciwko wiceprezesowi NIK za torpedowanie kontroli.
Nikt tak dobrze jak NIK nie wie, w jaki sposób funkcjonuje państwo. Jak rządzi publicznymi pieniędzmi, ile marnuje, a ile wydaje na cele partyjne. Marian Banaś ujawnia jednak tylko to, do czego wcześniej dokopały się media. Ile ukrywa dla siebie, na później?
Roma locuta, causa finita. Trudno sobie wyobrazić, by jakiś szeregowy prokurator zdecydował inaczej, niż obwieścił to prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Marian Banaś może składać doniesienia, jakie chce. A jeśli prokuratura odmówi wszczęcia postępowania – może złożyć zażalenie do sądu. Może też ścigać Jarosława Kaczyńskiego prywatnym aktem oskarżenia. Cała sprawa wygląda żałośnie, i to z obu stron.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś coraz mocniej atakuje obóz władzy, z którego się wywodzi. Przeszedł na ręczne sterowanie Izbą. Żeby usprawnić jej pracę czy po to, by szachować kontrolami rządzących, którzy nasłali na niego służby?
Tak wygląda polskie piekło. O działaniach państwowych organów, jakimi są NIK i prokuratura, decyduje wyłącznie konflikt polityczny i osobiste interesy. Podobnie jak o wyborach w środku pandemii – interes partii rządzącej.