Polskie sądy, i tak przecież przeciążone, zawalone są sprawami rozwodowymi. Sędziowie i ławnicy dociekają, czy rzeczywiście nastąpił rozkład pożycia i domagają się intymnych szczegółów. Czy nie dałoby się tego przykrego widowiska w wielu przypadkach uniknąć, rozwodzić się – zamiast w sądzie – w urzędzie stanu cywilnego.
Kobiety – bardziej mobilne, otwarte i elastyczne – uciekły mężczyznom do szkół, uniwersytetów, na stypendia i kursy językowe. Męski peleton został z tyłu. Niestety, wszystko wskazuje na to, że kobiety z czołówki również w życiu prywatnym pozostaną same.
Liczba małżeństw powtórnych rośnie w Polsce wraz z liczbą rozwodów. Te drugie związki są trwałe i nie rozpadają się tak łatwo jak na Zachodzie. Tam znane jest zjawisko małżeńskiego korkociągu – skoro był jeden rozwód, to następne coraz łatwiej przychodzą.
Słowa konkubina, konkubent brzmią brzydko, pachną patologią. Lepsze już wydaje się: na kocią łapę, na kartę rowerową, choć w tych określeniach nie ma za grosz szacunku należnego u nas wyłącznie parom zamężnym.
Coraz bardziej rozrasta się sieć, w której single, niczym szczupaki wśród ławic płotek, mogą poszukiwać osób do pary. Internet stał się globalnym megaswatem.
Iwona Majdan, artystka z Montrealu, urządziła w kilku polskich miastach publiczny casting na męża. Bez szans byli panowie z wąsem, niemłodzi i niegotujący, jak też nieprzyjaciele kotów. Mąż zostanie wybrany (lub nie) w Krakowie w Dniu Zakochanych.
Wśród 20–24-latków co druga kobieta i trzech na każdych czterech mężczyzn jest w Polsce stanu wolnego. Oni jeszcze mają czas, ale już powinni się pospieszyć. Kiedy nie zdecydują się na założenie rodziny do 35 roku życia, zostaną – zdaniem badaczy problemu – definitywnie zaszufladkowani jako stare panny i starzy kawalerowie. Już prawie bez szans na ożenek. Wśród 40–44-latków dokładnie co szesnasta kobieta i szesnasty mężczyzna pozostaje bezżenny (jak to neutralnie i poprawnie politycznie nazywają naukowcy). Kiedyś patrzono na nich, a zwłaszcza na nie, z nutą lekceważenia, a nawet pogardy – jak na towar wybrakowany, osobników zasuszonych, kwaśnych, nie do życia... i prokreacji. Dziś coraz częściej jest to własny, świadomy wybór, zresztą coraz częstszy w skali społecznej.
Trzeba w końcu komuś o tym powiedzieć, skrywanie jest duszące, przeszkadza żyć. Dlatego chętnie przyjeżdżają na spotkania par takich jak oni, zrzeszonych w Stowarzyszeniu Małżeństw, w których jedna osoba jest zakażona wirusem HIV, a druga nie. Są wobec siebie na spotkaniach szczerzy, tu nie mają nic do ukrycia. Podtrzymują się, wymieniają doświadczenia.
W związku z obchodzonym Rokiem Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa Kuria Archidiecezji Łódzkiej wydała instrukcję duszpasterską, wedle której księża mają teraz wydatnie pomagać w zawarciu małżeństw kościelnych osobom żyjącym w konkubinatach oraz w chrzczeniu nieochrzczonych dotychczas dzieci. Emocje wywołała nie tyle deklaracja daleko idącej (nawet finansowej) pomocy, co fakt istnienia i zamiar wykorzystania parafialnych kartotek.
W przedostatnią sobotę listopada Piotr Guział, warszawski radny z listy SLD, stanął na progu kościoła wraz ze swą narzeczoną Martą Paulą Budaszewską, by zawrzeć pierwszy w Polsce ślub konkordatowy. Zniesienie obowiązku oddzielnego ślubowania przed kapłanem i urzędnikiem stanu cywilnego stało się faktem - to oczywiste następstwo ratyfikacji konkordatu. Wkrótce najprawdopodobniej większość sejmowa przegłosuje zaprojektowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelę do prawa rodzinnego, wprowadzając instytucję separacji, rozumianej jako rodzaj rozwodu bez możliwości powtórnego ożenku. Czy zmiany prawne wychodzą naprzeciw, czy też stają na drodze przeobrażeniom ostatnich lat w polskiej obyczajowości? Innymi słowy: jak się Polak dzisiaj żeni i jak (ewentualnie) rozstaje? Jak załatwia najważniejsze w swoim życiu sprawy, bo - niezbicie wynika to z wszelkich badań socjologicznych - małżeństwo i rodzina są sensem życia, celem, wartością i źródłem radości dla większości rodaków.