W nowy sezon teatr wkracza z przerażeniem łagodzonym przez zaklinanie rzeczywistości, wyparcie i tradycyjnie umierającą jako ostatnia nadzieję. Najbliższe premiery oddają ten chyba specyficznie polski miks emocji.
Nowy przekład wydanego sto lat temu „Ulissesa” Jamesa Joyce’a, arcydzieła modernizmu – imponujący efekt siedmioletniej pracy Macieja Świerkockiego – zainspirował Maję Kleczewską do stworzenia spektaklu dotykającego polskiej rzeczywistości niemal tak bezpośrednio, jak jej niedawne, głośne, zrealizowane w krakowskim Słowaku „Dziady”.
Juliusz Osterwa mówił, że teatr jest dla tych, którym nie wystarcza Kościół. O jego grzechach mówią liczne współczesne spektakle. Ale nie tylko Kościołowi się dostaje. Także widzom.
Podobno przerwane łańcuchy dostaw mogą utrudnić w tym roku zakupy świątecznych prezentów. Może więc lepszym wyborem będą bilety do teatru?
Przegląd internetu pokazuje, że opinie kurator Barbary Nowak i ministra Przemysława Czarnka, nie tylko na temat inscenizacji „Dziadów”, wcale nie są odosobnione. A za słowami zwykle idą czyny.
„Samotność! Cóż po ludziach?” – początek Wielkiej Improwizacji to w Polsce głos kobiet. Opór władzy wobec takiej interpretacji dramatu Mickiewicza potwierdza, że Maja Kleczewska trafiła PiS w czuły punkt. Pojedziemy więc z uczniami do Krakowa!
Zaplanowane przez teatr do końca roku pięć pokazów „Dziadów” jest już wyprzedane. Warto pomyśleć o dodatkowych. I zapomnieć o neutralności ideowej i politycznej w czasach, gdy linię interpretacyjną wyznaczają rozmaite małopolskie kuratorki oświaty.
Całość ściska za gardło i długo nie puszcza.
Piękne obrazy, świetni aktorzy, wspaniałe, „krzyczące” miejsce i utarte prawdy. Mało to czy dużo?
Sporo tu prowokacji, zarówno wobec mężczyzn, jak i kobiet.