„Bądźmy realistami – żądajmy niemożliwego” – to słynne hasło Maja 1968 r. do Francji Macrona już zupełnie nie pasuje. Duch rewolty osłabł, ale jej owoce przetrwały.
Z początkiem lat 60. XX w. z map niemal całkowicie zniknęły imperia kolonialne. Stało się to błyskawicznie i niemal bezkrwawo. Ale niepodległość dla wielu okazała się problemem uzasadniającym eksperymenty polityczne i społeczne.
Lata 60. to także Sobór Watykański II, który w Kościele rzymskokatolickim wyzwolił wielką energię odnowicielską i rozbudził wielkie nadzieje, ale z czasem nasilił spór między progresistami a tradycjonalistami.
Kontrkultura to nie tylko bieganie nago po polanie. Zimnowojenny kryzys powołał do życia kooperatywy naukowych i technologicznych nonkonformistów – Nowych Alchemików, ekoinżynierów.
O 1968 r. w Muzeum POLIN.
„Czuliśmy solidarność z Pragą, nie z Paryżem” – mówią uczestnicy Marca. W płaszczyźnie pokoleniowej ich bunt wpisywał się w globalny rok 1968. Konteksty sprawiły jednak, że rewolta z lat 60. miała inne znaczenia na Wschodzie i na Zachodzie.
W warunkach PRL kontrkulturowa kontestacja była nie tyle antysystemowa, ile asystemowa. Kolejne roczniki młodzieży poszerzały przestrzeń prywatności, do której przesiąkały zachodnie wzorce.
Rewolta lat 60. sprowokowała w Stanach Zjednoczonych konserwatywną odpowiedź w następnych dekadach, ale też wiele ówczesnych postulatów zostało zrealizowanych, zmieniając trwale amerykańskie społeczeństwo.
Także motocykl miał swój udział w kontrkulturze lat 60.
Jeszcze w 1965 r. głoszono w RFN tezę, że urodzone w czasie wojny pokolenie powojennego cudu gospodarczego to apolityczni marzyciele nastawieni na konsumpcję. A latem 1967 r. wybuchła rebelia.