W końcu ubiegłego roku za kraty trafiła przestępcza grupa Janusza G. – Grafa. W maju 2006 r. – aresztowania w Ministerstwie Finansów. W lipcu – kajdanki na rękach Pawła Bujalskiego, byłego wiceburmistrza gminy Warszawa Centrum. Sprawy są ze sobą powiązane. Można spodziewać się kolejnych aresztowań i przełomu w innych głośnych śledztwach ciągnących się od lat.
W Katowicach ruszył proces, który odsłoni kulisy działalności polskiej mafii w świecie gospodarki i biznesu. Tylko jeden z 13 oskarżonych przyznaje się do winy i ujawnia szczegóły. To Stefan Sokół, barwna postać warszawskiego półświatka. Trochę sprawca, a trochę ofiara. Swoją wersję opowiedział „Polityce”.
Kiedy Włosi ruszyli za pracą do Ameryki, pojawiła się tam cosa nostra. Za Chińczykami w świat ruszyły triady, za Japończykami yakuza. Za Polakami, którzy masowo ruszyli w Europę, także pociągnęli nasi przestępcy, próbujący się dorobić kosztem rodaków.
Piero Grasso, generalny prokurator antymafijny, nazwał policjantów, którzy pojmali szefa cosa nostry, łowcami duchów. Trochę dlatego, że w kinach właśnie grają „Widmo z Corleone”. Ale głównie dlatego, że wieloletni pościg za duchem był we Włoszech tematem licznych kpin.
Przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej rozpoczął się proces Ryszarda Niemczyka ps. Rzeźnik, uważanego za jednego z najgroźniejszych polskich przestępców ostatnich lat. Sądzony będzie w weekendy, ponieważ zastosowane nadzwyczajne środki ostrożności doprowadziłyby w zwykłe dni do paraliżu pracy całego bielskiego sądu. Jest bowiem kogo strzec i kogo się obawiać.
Gdyby zbawienie duszy zależało od odmówionych za życia zdrowasiek i wysokości ofiar na rzecz Kościoła, nie ulega wątpliwości, że wielu mafiosów dopukałoby się do bram raju.
W 1989 r. wyszedł z cienia i zabłysnął. Nie uznawał wąskiej specjalizacji. Zajmował się kantorami, paliwem, wagonami, papierosami. A potem wszystko minęło jak raptownie przerwany sen. Wrócił do cienia i zgasł. Odsiaduje wyrok.
Warszawski Sąd Okręgowy czeka ciężka próba. Rozpoczyna się kolejny proces w sprawie gangu pruszkowskiego. Na ławie oskarżonych ma zasiąść aż 57 osób.
Dwa lata temu zaginęło dwóch szczecińskich biznesmenów. Najpierw szukano ich żywych, teraz martwych. Ślady zawiodły policję do Kisielic. W małym miasteczku miał swoją centralę jeden z groźniejszych gangów w Polsce. Szef grupy, Kulawy, był powszechnie szanowanym obywatelem, radnym, członkiem zarządu gminy.