To jeden z największych skandali w polskim Kościele katolickim i cios w zakon dominikanów, który przez lata niewiele zrobił w sprawie Pawła M. Charyzmatyczny zakonnik jest w areszcie i właśnie postawiono mu siedem zarzutów.
O Macieju Ziębie napisano już wiele. O jego odpowiedzialności za powstanie sekty u dominikanów, tolerowaniu przestępcy seksualnego w habicie, chorobie alkoholowej, porażce w roli dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności. Nie napisano zbyt wiele o jego wpływie na polskie elity i Kościół.
Mądry, pracowity, zdolny do przyznania, że nie ze wszystkimi swoimi słabościami potrafi sobie poradzić, ale nigdy nie zaliczył do nich kapłaństwa. Ono trzymało go na powierzchni.
Maciej Zięba jako szef Europejskiego Centrum Solidarności miał pogodzić polityków z solidarnościowego etosu. Wysokie oczekiwania zderzyły się jednak z osobistą depresją.
Rezygnacja Macieja Zięby z dyrektorowania Europejskiemu Centrum Solidarności przerywa jedną z najbardziej błyskotliwych karier w polskim Kościele ostatnich dekad.
Szef Europejskiego Centrum Solidarności, ojciec Maciej Zięba OP, zapowiedział odejście ze stanowiska. Jako powód podał różnice „w myśleniu” o tej instytucji zachodzące między nim a prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem.
Już nie tylko Toruń, ale i Gdańsk ma swego zakonnika do świeckich poruczeń. Szefem powstającego tu Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) został dominikanin Maciej Zięba. Ale już zaczęły się wokół ośrodka polityczne podchody.
Co to jest płaca godziwa? Pytanie powróciło, gdy w wyniku protestów pielęgniarek rząd wysupłał po 203 zł podwyżki dla każdego zatrudnionego w służbie zdrowia, a pielęgniarki odpowiedziały, że to za mało. Pojawiły się etyczne wątpliwości tyczące losu ludzi mało zarabiających, a wykonujących szanowany i niezbędny zawód. Czy „godziwość” dochodów jest kategorią ekonomicznie dającą się zobiektywizować, czy psychologiczną, subiektywną? Jednocześnie stale pojawia się motyw zarobków tak wysokich, że aż niemoralnych, choćby ludzi zarządzających nierentownymi państwowymi przedsiębiorstwami, urzędników samorządowych i radnych. Kto zatem w Polsce zarabia za mało, a kto za dużo? I co to jest mało, a ile to jest dużo? Ile w tym społecznych intuicji czy wygórowanych aspiracji, a ile ekonomicznych realiów, twardych arytmetycznych prawidłowości? Czy to się da wyliczyć?