Marszałek Sejmu wręczył nominacje członkom Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, instytucji, która - w zamiarze jej twórców - ma dokonać zasadniczego rozrachunku z systemem komunistycznym. Wyboru Kolegium Sejm dokonał bez większych emocji i politycznych walk. Wcześniejsze porozumienia zostały dotrzymane, dzięki czemu główne ugrupowania mają w tym gremium swoich przedstawicieli.
Sąd lustracyjny wszczął dotychczas 13 postępowań, co oznacza, że w tylu przypadkach podzielił wątpliwości rzecznika interesu publicznego co do prawdziwości złożonych oświadczeń. Przed sądem stanie 7 parlamentarzystów, czterech adwokatów, jeden sędzia i jeden były wiceminister. Z własnej woli, dla oczyszczenia się z podejrzeń, przed sądem chcą stanąć 4 osoby z tak zwanej listy Macierewicza, z czerwca 1992 r.
Rzecznik interesu publicznego odmówił skierowania do sądu oświadczenia lustracyjnego premiera Jerzego Buzka. Tłumaczył, że nie nabrał żadnych podejrzeń, by to oświadczenie było fałszywe. Ścigający nie składają jednak broni i zapowiadają zażalenie na decyzję rzecznika.
Z prawniczego punktu widzenia lustracja dopiero się zaczyna. Z tekstem ustawy w jednej ręce, z kodeksem postępowania karnego w drugiej, sędziowie orzekać będą o losach konkretnego człowieka, który - zdaniem rzecznika interesu publicznego - skłamał. Jak go uczciwie osądzić, a jednocześnie spełnić wszystkie wymogi proceduralne? Każdy dzień mnożyć teraz będzie znaki zapytania i paradoksy.
Poseł prawicy zaatakował premiera z prawicy. Do parlamentu obaj weszli z list AWS, które potem współtworzyło rząd. Poseł KPN-Ojczyzna swoje lustracyjne wątpliwości postawił wyżej niż trwałość prawicowego układu władzy. Formacja ta jeszcze raz dała dowód, że nie są jej obce skłonności samobójcze. W ostatnich dniach KPN-OP oskarżyło kolejnych polityków: czterech z SLD i jednego z UW.
AWS zobowiązała swoich polityków do podawania się do dymisji, jeżeli wszczęte zostanie przeciwko nim postępowanie lustracyjne, a premiera do odwoływania ministrów, na których padnie choć cień podejrzenia o złożenie fałszywych oświadczeń. Trzy dni później podejrzenia padły na samego premiera! Czy Jerzy Buzek przypadkowo wpadł w lustracyjne sidła, czy z premedytacją zostały one zastawione właśnie na niego?
Nastąpił kolejny akt lustracyjnego spektaklu. W poniedziałek, 12 kwietnia, kierownictwo polityczne Akcji Wyborczej Solidarność podjęło uchwałę, że każda osoba na stanowisku, w której przypadku rzecznik interesu publicznego skieruje wniosek do sądu o stwierdzenie prawdziwości oświadczenia lustracyjnego, winna ustąpić z funkcji do czasu wyjaśnienia sprawy. W połowie tygodnia zaczęto plotkować w AWS i w opozycji, a także w mediach, że w rządzie jest siedem takich osób. W czwartek premier, w odpowiedzi na pomówienia posła KPN, zaczął się tłumaczyć, że jest niewinny. Zastępca rzecznika interesu publicznego natychmiast potwierdził, że premier mówi prawdę.
- Nie spotkałem się z żadną negatywną reakcją ze strony pracowników ani oskarżonych - twierdzi jeden z prokuratorów rejonowych odwołany z funkcji - po ujawnieniu jego współpracy z SB - przez minister Hannę Suchocką. Ale inny mówi, że poczuł się zaszczuty, obarczony winą za 40 lat PRL.
Po latach oczekiwań ruszyła lustracja i okazało się, że najwięksi jej zwolennicy mają poczucie niespełnienia, a przeciwnicy powód, by przypomnieć - a nie mówiliśmy, że przyznanie się nie będzie karą moralną, ale pociągnie za sobą polityczny odwet? Mają podstawy, by tak mówić, bowiem już 3 prokuratorów zostało ukaranych pozbawieniem stanowisk za złożenie zgodnych z prawdą oświadczeń.
Krążą plotki, podgrzewane przez media, ilu to posłów, senatorów czy innych przedstawicieli najwyższych władz złożyło fałszywe oświadczenia lustracyjne. Jeszcze kilkanaście tygodni temu miało ich być pięćdziesięciu, obecnie mówi się już o setce. Trwa wielkie oczekiwanie, kto pierwszy rzuci swoją, wymierzoną w politycznego przeciwnika listę agentów: prawica czy lewica?