Najwięksi dostawcy indeksów giełdowych wykreślili z nich rosyjskie spółki. Skorzystać na tym mogą duże firmy z Polski.
Poza surowcami energetycznymi łączy nas od dawna niewiele, ale po obu stronach nie brakowało inwestorów przekonanych, że biznes można oddzielić od polityki. Pomylili się, bo żaden z nich nie wyobrażał sobie, do czego jest zdolny Władimir Putin.
Po kilku latach bezskutecznych poszukiwań udało się wreszcie znaleźć dla Rafinerii Gdańskiej inwestora jak z bajki: wielki i bogaty koncern naftowy. Jest tylko drobny problem – tym koncernem jest rosyjski Łukoil. Dlatego minister skarbu poprosił premiera o ocenę, czy sprzedaż Rosjanom Rafinerii nie jest zbyt ryzykowna politycznie. Wiesław Kaczmarek nie chce umierać za Gdańsk.
Warszawską giełdę zelektryzowała wieść o zainteresowaniu rosyjskiej firmy Łukoil Polskim Koncernem Naftowym Orlen SA. Inwestorzy uznali ją za prawdopodobną i zaczęli kupować akcje płockiej spółki, co spowodowało nagły wzrost kursu. Władze Orlenu uspokajają – firma nie utrzymuje kontaktów z Łukoilem, nie ma go też wśród dużych inwestorów posiadających akcje koncernu. Czy scenariusz wrogiego przejęcia polskiego monopolisty paliwowego przez rosyjskiego giganta to wymysł giełdowych spekulantów? Czy rzeczywiście Orlenowi nic nie grozi?