Rozmowa z Łukaszem Orbitowskim, pisarzem, laureatem Paszportu POLITYKI za powieść „Inna dusza”, o youtuberach i ręcznym pisaniu.
Książka przypomina autentyczny mord, który wstrząsnął w tamtych latach miastem nad Brdą.
Kto posłuchałby ich rozmów, nie zgadłby, że zajmują się literaturą, a nie choćby stolarką. Wszyscy wyszli ze świata fantastyki, ale każdy jest zupełnie innym pisarzem: Szczepan Twardoch, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak i Jakub Żulczyk.
Orbitowski kojarzony jest przede wszystkim z powieściami grozy i fantastyką, ale jego ostatnia książka – „Szczęśliwa ziemia” – urzeka przede wszystkim sferą realistyczną. Debiutował na łamach miesięcznika „Science Fiction”. Napisał już 12 książek.
Odłożył na łóżko dwa granaty, schował papierzyska i założył z powrotem klepki. Przepchnął amerykankę i usiadł na niej, zasapany. Basi mu brakowało, słów i ust jak najbardziej, lecz też tej prostej czynności: zawsze dotąd, gdy zamykał skrytkę, Basia wkraczała z miotłą i ścierką, zdumiewająco ostrożna jak na taką piękną dziewczynę.
Pełne goryczy alternatywne życie Baczyńskiego i całego pokolenia Kolumbów.
Sztafaż rodem z konwencji grozy? Jest całkiem profesjonalny.
Miejska legenda: im dziwaczniejsza, tym lepsza?