Poseł Andrzej Pęczak, szef SLD w województwie łódzkim, od lat prowadzi działalność na styku polityki i gospodarki. Ostatnio jego partyjnym kolegom przestało się to podobać. Domagają się, by władze Sojuszu zbadały powiązania biznesowe posła i rozliczyły go z posiadanego majątku. Kłopot w tym, że Pęczak uchodzi za kasjera partii, co według prominentnych działaczy lewicy oznacza, że część pieniędzy z interesów, które poseł pilotuje, trafia na konto SLD.
Stanowili doborową ekipę: były wiceminister przekształceń własnościowych, byli prezesi ZUS i PLL LOT, kilku młodych rekinów finansjery. Kupili dwie zadłużone fabryki. Przekształcili je w kilkanaście małych spółek. Cały majątek przenieśli do jednej z nich. Reszcie zostały tylko długi.
Afera w łódzkim pogotowiu, jeśli oddzielić od niej posądzenia lekarzy i sanitariuszy o celowe uśmiercanie pacjentów – co musi dopiero udowodnić śledztwo – nie jest pierwszym ujawnionym przypadkiem podejrzanych relacji między firmami pogrzebowymi a placówkami medycznymi. Po raz pierwszy jednak sprawa nabrała tak wielkiego publicznego rozgłosu. Oby jej się przysłużył.
Prasa mianowała Macieja K. księciem sutenerów. Jednak ani sutenerzy, ani prostytutki nie chcieli takiego władcy. – Gdy miałam rzucić tę robotę, jego ludzie mnie pobili i zgwałcili – mówi jedna z łódzkich prostytutek. – Ciągle uważał, że mam wobec niego jakiś dług. Nie sposób się było od niego uwolnić – twierdzi inna. Odważyły się zeznawać przeciw Księciu.
Zwycięstwo miewa gorzki smak. Jak gorzki, przekonał się łódzki SLD. Sojusz od trzech lat króluje niemal niepodzielnie w samorządzie miejskim i wojewódzkim, a teraz przejmuje również administrację rządową w województwie. Łupy są, trzeba mieć kadry.
Od czasu ujawnienia afery korupcyjnej, związanej z budową w Łodzi hipermarketu niemieckiego koncernu Metro AG, wokół tej firmy robi się coraz goręcej. Sprawą legalności kolejnych inwestycji w Krakowie i Warszawie zajmują się już właściwe prokuratury. Mechanizmy zbliżone do łódzkiego działały w całym kraju – mówi były wysoko postawiony pracownik Metra. Władze koncernu odpowiadają: Nie łamiemy prawa. Padliśmy ofiarą polskich przepisów.
Światowej sławy artyści, uczestnicy imprezy pod nazwą Konstrukcje w Procesie, tworzyli i zostawiali swoje dzieła wartości setek tysięcy dolarów w różnych miastach na świecie. Trzy z siedmiu edycji przedsięwzięcia odbyły się w Łodzi. Nikt nie spodziewał się zapewne, że powstałe tu prace skończą w skupach złomu, wyrzucone na śmietnik lub spalone w piecach. Ojcowie imprezy – a są nimi założyciele łódzkiego Muzeum Artystów – aż boją się ujawnić prawdę światu.
Po aresztowaniu byłego prezydenta Łodzi Marka Czekalskiego i byłego członka zarządu Pawła Pawlaka (obaj z Unii Wolności), tutejsze sfery polityczne żartują, że teraz stale trzeba nosić przy sobie szczoteczkę do zębów. – Niektórzy bledną słysząc takie żarty – mówi łódzki radny. W atmosferze domysłów i strachu rozwiązują się języki: w podejrzaną pomoc centrom handlowym zaangażowani byli ludzie ze wszystkich stron sceny politycznej.
W 1938 r. łódzką komunistkę – Władę Bytomską pochowano pod murem cmentarza na Dołach jako samobójczynię. Wśród złodziei i prostytutek. Jedenaście lat później grób towarzyszki Bytomskiej przeniosła do Alei Zasłużonych klasa robotnicza. Ze społecznych składek ufundowano gigantyczny pomnik robotnicy–rewolucjonistki. Z początkiem lat 90. pojawił się postulat wyburzenia pomnika. Monument stoi do dziś. Tyle że miano Alei Zasłużonych nadano innej części cmentarza, gdzie spoczywają zasłużeni dla najnowszej rzeczywistości.