Cykl książkowy "Gwiezdnych wojen", pisany przez różnych autorów, liczy już sobie z pięćdziesiąt sztuk; do tego dochodzą albumy, przewodniki, encyklopedie, leksykony. To już cała rzeczywistość, w której można zginąć. Ukazała się właśnie powieść "Mroczne widmo", będąca fabularyzacją scenariusza pierwszej części "Gwiezdnych wojen". Autorem jest Terry Brooks, zdolny autor średniej klasy fantasy, znany w Polsce z cyklu "Shannara".
Każdy liczący się dziś polski polityk uważa za swój obowiązek pielgrzymkę do podparyskiej miejscowości Maisons-Laffitte, by złożyć hołd Jerzemu Giedroyciowi i oświadczyć, że "Kultura" odegrała niezwykle ważną rolę w kształtowaniu jego osobowości politycznej. Najczęściej oświadczenia te niewiele mają wspólnego z prawdą. Nie tylko dlatego, że część z tych pielgrzymów nigdy nie miała "Kultury" w ręku, ale przede wszystkim dlatego, że ich poglądy i systemy wartości nijak się mają do tego, co od ponad pół wieku głosi pismo Jerzego Giedroycia.
Günter Grass laureatem literackiej Nagrody Nobla. Gdańsk ma swego noblistę! Dokładnie czterdzieści lat po debiucie "Blaszanego bębenka" Akademia Szwedzka wyróżniła pisarza, który od dawna budzi tak w Niemczech jak i za granicą ogromne emocje. Dla jednych bardzo szybko stał się odnowicielem niemieckiego języka, socjaldemokratycznym sumieniem Niemiec, dla drugich - "bluźniercą", "pornografem", "pinczerem" i "muchą plujką". Tak określali Grassa niemieccy chadecy.
Pisarz nie dość, że nie widzi w polskiej rzeczywistości niczego wartościowego ani dla siebie, ani dla społeczeństwa, to jeszcze zauważa, że pod dyktando owego świata bez wartości staliśmy się jednakowi - zniknęły zachowania i postawy, które stanowiłyby przeciwwagę dla dominującego wzorca. A wzorzec ten, jak pokazuje Nowakowski, pochodzi z dżungli.
Ceny książek nie satysfakcjonują dzisiaj nikogo. Są za wysokie dla tych nielicznych, którzy coraz rzadziej kupują coś do czytania, a zarazem zbyt niskie dla tych, którzy jeszcze coś wydają.
Trudno o dobrą realistyczną literaturę w kraju, gdzie brak elementarnej zgody co do realności. Tu tkwi odpowiedź na zadane przez Kazimierza Koźniewskiego (POLITYKA 33) pytanie o przyczyny braku dobrej współczesnej powieści.
Wołając o nowe "Przedwiośnie", Kazimierz Koźniewski (POLITYKA 33) przywiązał się do ideału realistycznego niczym Wokulski do ideału kobiety w postaci panny Izabelli, który przysłonił mu doszczętnie widok istniejących przecież książek będących odpowiednikami pań Stawskich i Wąsowskich, magdalenek i innej kobiecej drobnicy.
Proza Zbigniewa Kruszyńskiego jest zarazem eksperymentalna i potoczna, wymyślona i odsłuchana z życia, misterna i potoczysta. Ale również - mądra. Choć za darmo swojej mądrości nam nie odda. Kruszyński wydaje mi się jednym z najciekawszych pisarzy lat 90.
Czytając najnowszą powieść niedawno zmarłego Władysława Terleckiego, zatytułowaną "Wyspa kata", opublikowaną już po śmierci pisarza, nie mogłem oprzeć się myśli, że wraz z jego odejściem ubywa naszej literaturze coś bardzo istotnego - coś, co sprawia, że literatura, nie podając prawd do wierzenia, jest prawdziwa.
Radovan Karadżić, zbrodniarz wojenny w byłej Jugosławii, zapowiadał się kiedyś na prawdziwego poetę - pisał wiersze i wierzył, że mogą one zmieniać świat na lepsze. Nie tylko on: wielu mężów stanu naszego stulecia wywodziło się z kręgów literackich - nawet najbardziej okrutni despoci pisali wiersze, tak samo jak ich przeciwnicy. W wielu przypadkach liryczne strofy nijak miały się do działalności politycznej ich autorów.