Bernadetta Gronek, szefowa archiwistów w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie, zapewnia, że wbrew powszechnym obawom nie zatrudnia nawiedzonych lustratorów-misjonarzy. Owszem, na początku każdy był podekscytowany, że będzie miał dostęp do najczarniejszych tajemnic kraju. Potem emocje minęły. A teraz, gdy zbliżają się wybory pod znakiem wojny teczkowej, to jest już tylko ciężka benedyktyńska robota.
Esbecy, ich współpracownicy oraz pokrzywdzeni. Żywi i zmarli. Sławni i anonimowy tłum. Od ubiegłego tygodnia 240 tys., a może tylko 160 tys. nazwisk figuruje w Internecie. Nie identyfikuje ich nic poza tajemniczym numerem IPN. Mówi się dziś o nich „ludzie z listy.”