Opozycja i jej elektorat, mimo ogólnej sondażowej przewagi, nadal tkwią w kręgu przekazów PiS, jakie partia Jarosława Kaczyńskiego sączyła przez ostatnie sześć lat. Lista narosłych przez ten czas złudzeń, przesądów i kompleksów jest długa i trudna do zwalczenia.
Niespełna dwa lata po wyborach parlamentarnych, które rozbudziły nadzieje jej elektoratu, Lewica znów ma kłopoty. Rozczarowujące niskie poparcie, konflikty osobiste, niespójności programowe, trudności ze znalezieniem własnego elektoratu. A szansy na odbicie nie widać.
Powrót Donalda Tuska do aktywnej polityki jako lidera PO wywarł znaczący wpływ na polską politykę w kluczowym momencie. Przy takich wynikach sondaży opozycja ma większe niż PiS szanse na stworzenie rządu.
Na kanwie tzw. afery Rywina doszło do pierwszego poważnego rozłamu ukazującego oś podziału między bohaterami „szorstkiej przyjaźni”.
Czas eksperymentów dobiegł końca i Platforma pod wodzą Donalda Tuska od razu wróciła do tradycyjnej roli lidera opozycji. Ale to nie znaczy, że dalej wszystko już będzie się toczyć po staremu.
Zawieszając swoich przeciwników, Włodzimierz Czarzasty uwiarygodnił ich zarzuty o autorytarne metody zarządzania. Jednak z perspektywy przyszłości Lewicy to on ma rację.
Powrót Donalda Tuska sondażowo pomógł koalicji wokół Platformy Obywatelskiej. Jednak PiS wciąż pozostaje bliżej utrzymania władzy niż opozycja jej odzyskania.
Niechętni Czarzastemu działacze domagają się zwołania na 11 września konwencji partii – w czerwcu lider przegrał głosowanie w tej sprawie na radzie krajowej.
Lewica wiele sobie obiecywała po manewrze ze wsparciem PiS-u w głosowaniu nad Funduszem Odbudowy. To miał być początek wybijania się na opozycyjną niepodległość i wzrost w sondażach. Czy te nadzieje się spełniają?
Niedzielne wybory na prezydenta Rzeszowa miały bardzo lokalny charakter, ale ogólnopolskie partie powinny z nich wyciągnąć wnioski. I nie są one wcale takie oczywiste.