– Polska nie powinna realizować orzeczenia, które nakazuje, by wypłacić tym mordercom po 100 tys. euro. Bo to oznaczałoby, że Polska sfinansowałaby kolejny zamach terrorystyczny – mówi były premier.
Janusz Palikot nie wyklucza porozumienia samorządowego z SLD, w tym wspólnego kandydata na prezydenta Warszawy. To byłby początek jednoczenia lewicy wymuszonego klęską w eurowyborach.
Na tradycyjnym przyjęciu w ambasadzie amerykańskiej z okazji Święta Niepodległości 4 lipca było tłoczniej niż zazwyczaj, ale mniej politycznie, choć świat polityki był reprezentowany na najwyższym szczeblu.
Dziwne rzeczy dzieją się w Sejmie. – W obliczu afery podsłuchowej wcześniejsze urazy i niesnaski przestają mieć znaczenie – ogłosił Leszek Miller po rozmowie z Januszem Palikotem. Jak to? „Kłamcoholik” pogodził się z „błaznem dowodzącym naćpaną hołotą”? Z taką subtelnością panowie mówili o sobie jeszcze kilka miesięcy temu.
Nowa konstytucja albo śmierć – zakrzyknął Zbigniew Ziobro, a w ślad za nim działacze jego partii, której przyszłość jest wielce niepewna.
Na lewicy do dziś trwa spór, kto był większy: Kwaśniewski czy Miller? Kto zbudował lewicowe imperium? Kto był jego wielkim przywódcą? Kto był Cezarem? Otóż żaden z nich. Cezarem byli dopiero we dwóch.
Czy spełnią się marzenia Leszka Millera o powrocie do władzy? Nikomu dotąd nie udało się wrócić z tak dalekiej podróży.
Dziesięć lat temu najlepsi polscy piloci alarmowali, że transport lotniczy najważniejszych osób w państwie nie jest dostatecznie bezpieczny, a zaniechania przy badaniu katastrofy Mi-8 z premierem Millerem na pokładzie grożą podobnym wypadkiem w przyszłości.
Dziesięć lat temu, 4 grudnia 2003 r., rozbił się śmigłowiec z premierem Leszkiem Millerem. Ukrywane przez wojsko dokumenty wykazują, że była to przygrywka przed Smoleńskiem. Błędy, nonszalancja, brawura. Choć na koniec – cud.
Dla Platformy Obywatelskiej nie ma dziś żadnych dobrych wiadomości i w najbliższych miesiącach nie będzie.