Po tym jak z czerwcowej kontrmiesięcznicy został wyniesiony Władysław Frasyniuk, udział w kolejnej, lipcowej, zapowiedział Lech Wałęsa.
Urzędujący minister Antoni Macierewicz nazwał Lecha Wałęsę jednym z największych „szkodników” w historii Polski.
„Zwracamy się z gorącym apelem o uczczenie 4 czerwca w wymiarze obywatelskim” – piszą we wspólnym liście Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa.
Zdaniem byłych prezydentów konsekwencją takiej polityki „może być międzynarodowa marginalizacja Polski oraz samowykluczenie z grona państw decydujących o przyszłości europejskiej integracji”.
Pełnomocnik byłego prezydenta kwestionuje kwalifikacje biegłych, którzy przygotowali analizę pisma z donosów odnalezionych w domu gen. Kiszczaka.
Rozmowa z prof. Andrzejem Friszke, historykiem, o PRL i jej recydywie.
Rzucenie w obieg publiczny kolejnej porcji oskarżeń wobec tak znanej postaci jak Wałęsa znakomicie odwraca społeczną uwagę od kluczowej dla przyszłości ustrojowej kraju sprawy.
Dramat żony „ojca narodu” opisała sama Danuta Wałęsa, dramat dzieci pisze życie. A Lech Wałęsa, legendarny przywódca Solidarności, były prezydent, w wieku 74 lat jeździ sam po kraju, żeby mobilizować opozycję i bronić się przed pomówieniami o współpracę z SB. Taką ma starość.
Plan PiS jest czytelny: przez zniszczenie legendy Lecha Wałęsy zanegować całą III RP i wykreować nowych bohaterów niepodległości.
Zapowiadają go ze sceny: człowiek, który przeprowadził nas do wolności.