Po co nam antyk i dlaczego warto uczyć się łaciny właśnie w czasach, gdy świat się wali, tłumaczy prof. Katarzyna Marciniak.
MEN skierował do konsultacji społecznych projekt podstawy programowej, w której proponuje, by w pierwszych klasach szkół średnich obok plastyki, muzyki i filozofii był do wyboru „język łaciński i kultura antyczna”. Dobry pomysł?
„Wyhodząc z założeńa, że mowa ludzka jest kompleksem pewnej skali dźwiękuw – pisał w 1921 r. Brunon Jasieński w „Mańifeście w sprawie ortografji fonetycznej” – idealną pisowńą (...) będźe pisowńa z gruntu prosta i ściśle fonetyczna”. Dlaczego nie jest to takie proste?
Łacina przetrwała upadek Cesarstwa Rzymskiego, uchowała się w Kościele, tradycji, kulturze. Teraz, usunięta z polskich szkół, może autentycznie umrzeć. Nie wiadomo, czy wzdychać: quo vadis, patria, czy przekonywać, że i tak non omne morietur.
Z lokalnego italskiego narzecza stała się językiem światowym i kilkakrotnie przeżyła własną śmierć. Jest najlepszym dowodem na to, że w kulturze europejskiej istnieje życie po życiu.
Z językiem trochę tak jak z życiem: jedni chcą poprawności i regulacji, drudzy wolą spontaniczność. Chcesz sprawdzić, kim jesteś: językowym purystą czy liberałem?
Język łaciński żyje i ma się nieźle. Jego wielbicieli znaleźć można nie tylko w Kościele, ale i poza nim – od Finlandii przez Polskę po USA.
Od czternastu lat fińskie radio publiczne nadaje jedyny na świecie dziennik po łacinie. Nuntii latini są hitem, a redakcja dostaje tysiące listów z całego świata. Jeden nadszedł z Watykanu z gratulacjami od Jana Pawła II.