Dolar, przez przeszło pół wieku niekwestionowany król walut, słabnie w oczach. Jego anemia przyprawia sporą część świata o ból głowy. Najmniej martwi się Ameryka.
Amerykańska waluta słabnie, gdy gospodarka USA tego potrzebuje
Równo rok temu w 12 krajach Unii Europejskiej z bankomatów, kas i bankowych okienek bezpowrotnie zniknęły narodowe waluty. Zastąpiło je euro – pieniądz wspólnoty, którym dzisiaj posługuje się na co dzień ponad 300 mln ludzi. Za kilka lat euro będzie prawdopodobnie środkiem płatniczym już we wszystkich 25 państwach UE.
Najpierw był strach, napięcie, wielkie oczekiwanie, a kilkadziesiąt godzin później równie wielka ulga. Nie doszło do chaosu i finansowego zamieszania. Dokładnie w Nowy Rok 304 mln Europejczyków straciło swoje narodowe waluty i powitało euro. Większość zrobiła to z entuzjazmem i w pierwszym tygodniu 2002 r. na nowym pieniądzu raczej się nie zawiodła.
Jesteśmy świadkami jednego z najważniejszych wydarzeń współczesności. Oto – po raz pierwszy w historii świata – kilkanaście krajów dobrowolnie rezygnuje z własnej waluty na rzecz wspólnie wymyślonego nowego pieniądza. Mimo starannego przygotowania całej operacji, to jednak wielki szok kulturowy i psychologiczny. Liry, franki, marki, guldeny były częścią historii i tożsamości europejskich narodów. Jednak kilkadziesiąt lat praktykowania wspólnego rynku doprowadziło w końcu do unii monetarnej. Plemiona zamieszkujące Europę wykazały niezwykły pragmatyzm, przedkładając racje ekonomiczne nad emocje i sentymenty. To wielki dzień Unii.
1 stycznia 2002 r. Niemcy mogliby spisać taki zbiorowy nekrolog: „Pogrążeni w głębokim żalu zawiadamiamy, że w wieku 54 lat, mimo znakomitego zdrowia, odeszła z tego świata D-marka rozpuszczając w Unii Europejskiej drobinę duszy niemieckiej. Cześć jej pamięci”.
Melanie Schaltinak przeszukuje staniki i majtki. 27-letnia celniczka z Saarbrücken jest w świetnym humorze, bo właśnie znalazła między piersiami przemytniczki ponad 90 tys. marek. Tłumaczyła się – mówi Schaltinak z przekąsem – że jedzie na zakupy do Luksemburga i schowała pieniądze przed złodziejami.
Parokrotnie z Andrzejem S. Bratkowskim proponowaliśmy, by Polska – wykorzystując duże rezerwy walutowe – jednostronnie, tzn. bez wstąpienia do Unii Monetarnej 12 państw UE, wprowadziła euro w miejsce złotówki. Prawdziwe euro stałoby się jedynym prawnym środkiem płatniczym w Polsce. Warto dziś do tego pomysłu wrócić.