Jeśli Elvis Presley naprawdę nie żyje, to kto wczoraj w południe śpiewał „Love Me” w łódzkim bloku? Kto kojącym głosem zapewniał ochroniarza z Poznania, że „That’s All Right?” Kto przemierza pabianickie ulice Fordem Thunderbirdem, rocznik 1973?
Podróż w głąb nieistniejącego już miasta wymaga przewodnika. Bez niego dawny żydowski Kazimierz jest jak wyblakła pocztówka bez adresata i nadawcy. Przewodnika wymaga również podróż po mieście, które nieoczekiwanie ożyło. Mieście artystów, filozofów, pisarzy, wynalazców wróżących maszyn i wizjonerów, wreszcie kilku żuli i jednej królowej.
W Stanach Zjednoczonych Spider-Man zrobił, co do niego należało: z pajęczą zwinnością wspiął się na szczyt największych filmowych przebojów sezonu. Teraz film wchodzi na nasze ekrany. Będziemy mogli się przekonać, że efektowny powrót bohatera, stworzonego równo przed 40 laty, to nie tylko triumf współczesnego kina akcji, ale znak, że wśród publiczności masowej co jakiś czas odżywa tęsknota za niezłomnymi herosami, którzy naprowadzają wykolejony świat na właściwe tory.
Debata „Szansa dla kultury” odbywała się w Muzeum Narodowym, ściślej zaś w Sali Matejkowskiej, gdzie całą ścianę zajmuje jeden z najbardziej znanych polskich obrazów „Bitwa pod Grunwaldem”. Kiedy płótno ogląda się z bliska, widać na nim niewyobrażalnie chaotyczne kłębowisko ludzi, koni i zbroi; wszystko w jednym bliskim planie, bez perspektywy. Zaproszeni przez ministra Celińskiego artyści raz po raz spoglądali na Matejkę, wskazując mniej lub bardziej trafne aluzje do sytuacji, w jakiej znalazła się polska kultura.
Towar szuka klienta – ta reguła wolnego rynku sprawdza się oczywiście nie tylko w ekonomii, ale i w kulturze, o czym zdążyliśmy się dobrze przekonać w ciągu 12 lat od momentu zmiany systemowej. Choć komercjalizacja nie musi automatycznie unieważniać hierarchii gustów, w dzisiejszej Polsce kulturą masową rządzi zasada, wedle której jedynym kryterium doniosłości danego zjawiska jest jego zasięg łatwo przeliczalny na dochód pomysłodawcy i producenta.
Za lichy poziom naszej kultury masowej odpowiedzialni są także twórcy tzw. kultury wysokiej, którzy obraziwszy się na czasy, na publiczność i w dodatku jeszcze na krytykę, wycofali się do swoich nisz, z których teraz obserwują nieufnie dokonujące się przemiany w zachowaniach kulturalnych Polaków.
Kultura popularna ma za sobą całkiem już długą historię, obfitującą nie tylko w wydarzenia doraźnie przyciągające uwagę mas, ale też prawdziwie wartościowe dokonania, które wytrzymały próbę czasu i zyskały trwałe uznanie. Czy zasługują na miano arcydzieł? Naszym zdaniem tak, co postaramy się poniżej udowodnić.
Obie trafiły do Europy mniej więcej w tym samym czasie – na początku XVII w. Naznaczone pogańskim piętnem były początkowo podejrzewane o właściwości trujące i narkotyzujące. Szybko jednak wrosły w tkankę obyczaju. Stworzono wokół nich instytucje, rytuały i celebrę. Obie – mniej więcej w połowie XX w. – uległy presji postępu i pośpiechu zmieniając się we własne karykatury: herbatę ekspresową i kawę rozpuszczalną.
Bycie sławnym to najmodniejszy obecnie zawód. Prowadzić mogą do niego różne drogi, ale coraz więcej młodych ludzi w Wielkiej Brytanii wybiera jedną z najprostszych, czyli szkołę sławy. Otworzyła ona drzwi do sukcesu m.in. Naomi Campbell, Denise Van Outen, Baby Spice, Kelly Brook, zespołowi All Saints i wielu innym.