Jest jedna odmiana piśmiennictwa, w której w III RP dokonała się prawdziwa rewolucja nieporównywalna z tym, co mamy dziś w poezji czy prozie. To literatura kulinarna. Z przepisami potraw, ale i barwnym zapisem przemian mentalności.
I jedni, i drudzy mają trójkolorowe flagi. W dodatku w tych samych barwach czerwono-biało-zielonych. Tyle tylko, że jedne pasy są poziome, a drugie pionowe. Trudno jednak mówić o pokrewieństwie czy nawet o powinowactwie. Różnice obu nacji najdobitniej widać przy stole.
W arabskich baśniach z tysiąca i jednej nocy niezwykle często mówi się o wonnych słodyczach, marcepanowych łakociach, delikatnych daktylach. Znaleźliśmy w Warszawie lokal, w którym sen łakomczucha przybiera realne kształty. I to nie za stos dukatów, a za parę złotych.
W obecnych niepewnych czasach najbezpieczniejszy sposób podróżowania po świecie to wędrowanie od restauracji do restauracji. Dziś zapraszamy warszawiaków i przyjezdnych na zachodni kraniec Europy i daleki Daleki Wschód.
Kuchnia chińska ma tradycję liczącą wiele tysięcy lat. Od kilku na szczęście kwitnie ona także w Warszawie.
Okoń morski z liśćmi szpinaku, pasztet z gęsich wątróbek, rillette, cassoulet. A na wstępie kacza zupa. Oto zapiski z podróży kulinarnych po Warszawie i Paryżu.
Dzięki tej kuchni świat poznał pomidory i kukurydzę, wanilię i czekoladę. Ta kuchnia łączy w sobie najlepsze cechy hiszpańskie, francuskie, żydowskie, austrowęgierskie i wreszcie afrykańskie. Mimo to nadal jest narodowa. To kuchnia meksykańska.
Skupiska apartamentowców powodują powstawanie niewielkich restauracji nastawionych na mieszkańców okolicznych domów. Są to na ogół lokale na 40–50 gości, nowoczesne, o przystępnych cenach i – zwykle – dobrej kuchni. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo sąsiedzką klientelę łatwo utracić, co zarazem oznacza upadek lokalu.
Po latach fascynacji cudzoziemszczyzną i ekspansji restauracji włoskich, chińskich, greckich i francuskich kuchnia polska znów stała się modna. Ale żeby dobrze zjeść, trzeba dobrze trafić.
Restauracji więcej i więcej. Coraz trudniej więc zorientować się, gdzie warto, gdzie nie warto, a gdzie wręcz nie wolno chodzić. W tym momencie pojawiamy się my, przewodnicy PT Czytelników. A mija właśnie dwanaście lat od momentu, gdy po raz pierwszy zapraszaliśmy Państwa do stołu.