Wysypało się teraz sporo dysydenckich dzieł literackich, które rzucają nieco światła na mroki kubańskiego życia. Dominuje w nich nienawiść do sztywnej dyktatury i apologia wolności wyrażającej się w zachowaniach seksualnych obojga płci.
Od Fidela Castro odwrócili się wszyscy intelektualiści latynoamerykańscy z wyjątkiem Gabriela Garcii Márqueza, który ostatnio też już jednak nie wytrzymał i potępił wyroki śmierci na porywaczy kutra, którzy chcieli uciec na Florydę.
Pod osłoną wojny irackiej Fidel Castro kazał aresztować kilkudziesięciu opozycjonistów. Pozostawił jednak na wolności najważniejszych: Oswalda Payę, Elizarda Sancheza i Vladimira Rocę. Co to za gra?
Kubiki z więźniami stoją na placu, który otacza drut kolczasty. Więźniowie to talibowie z Afganistanu. Trafili do zapomnianej bazy USA Guantanamo na Kubie, gdzie będą „prześwietlani”.
Fidel Castro, człowiek o władzy większej niż miał jakikolwiek inny tyran, ze Stalinem włącznie, to dziekan mniej lub bardziej zbrodniczego, ale na szczęście powoli topniejącego grona dyktatorów. Jaka jest jego tajemnica? Co sprawia, że potrafił on z każdego zakrętu wyjść wzmocniony? Jak to się dzieje, że wokół Kuby wszystkie dyktatury w taki czy inny sposób się rozlatywały, a tylko na tej małej biednej wyspie trwa ciągle od 42 lat satrapia?
Szturm uzbrojonych agentów federalnych na dom krewnych Eliana Gonzaleza w Miami był kulminacją trwającego przez pięć miesięcy rodzinno-politycznego melodramatu. Dalszy ciąg jest właściwie przesądzony – sześciolatek nie dostanie azylu w USA wbrew woli ojca i wróci z nim na Kubę. Sprawa z powodu apelacji może się przeciągać, ale emocje będą opadać i w końcu wygasną.
Samego dramatu dziecka wystarczyłoby na powieść: sześcioletni malec w przewróconej sztormem małej łodzi na morzu widzi śmierć matki i kilkunastu innych osób, dryfuje na dętce samochodowej wśród rekinów, wyłowiony trafia pod opiekę krewnych w USA, którzy występują przeciw jego rodzonemu ojcu na Kubie.
Kuba nie fetowała nadejścia 2000 r. 1 stycznia jest od 40 lat zarezerwowany na świętowanie rocznicy rewolucji Fidela Castro z 1959 r. W grudniu udało nam się spędzić sześć dni na wyspie. Dostaliśmy się na nią z Meksyku: osoby z Polski (w tym poseł UW Andrzej Potocki) oraz z Węgier. Interesowała nas ostatnia placówka komunistyczna na zachodniej półkuli. Już samo słowo „ostatnia” dźwięczy fatalizmem, schyłkiem. Na pytanie, jak głęboko ten schyłek się wżarł, nikt nie umie dać dzisiaj jednoznacznej odpowiedzi. Chcieliśmy sprawdzić, co na ten temat sądzi kubańska opozycja i czy jej głos jest słyszany w społeczeństwie?
Nagrany przez kubańskich emerytów album „Buena Vista Social Club” rozszedł się w ponad trzech milionach egzemplarzy, a film Wima Wendersa pod tym samym tytułem jest wydarzeniem kultowym w USA i Europie. Skąd ta moda na rytmy z wyspy Fidela? Czy stąd, że muzyka po raz kolejny przetrwała politykę?