W październiku już cztery razy w ciągu zaledwie 48 godz. cała ludność Kuby straciła dostęp do prądu.
W ubiegłym tygodniu z Moskwy popłynęły słowa oburzenia z powodu obecności na ukraińskim froncie brytyjskich i francuskich żołnierzy. Dla Rosji to równoznaczne z udziałem w wojnie – choć jej obywatele robią to samo w wielu miejscach na świecie i nikt o wojnie nie mówi.
Jest też nowa nić porozumienia. Rosja ćwiczy to, co Kuba poznała aż za dobrze: amerykańskie embargo i sankcje.
Prezydent Iranu Ebrahim Raisi podróżuje po latynoskich krajach objętych sankcjami. Z Teheranem chce rozmawiać też Lula, już dogadujący się z Wenezuelą. Coraz aktywniejsi są Chińczycy, do łask wraca Baszar Asad. Zachód poza Europą zaczyna tracić przewagę.
Kuba wielokrotnie przeżywała podobne kryzysy, ale ten jest zdecydowanie najostrzejszy.
Takiego wzmożenia politycznego nie było w muzyce od arabskiej wiosny. Zagrzewa do protestów w Iranie, Chinach i na Sri Lance, opłakuje losy Libanu i Kuby, zachęca do wspierania Ukrainy. A wszystkie te przeboje mają ze sobą coś wspólnego.
Przyjęty w referendum nowy kodeks prawa rodzinnego radykalnie zmieni krajobraz relacji społecznych na Kubie. Definitywnie zamyka epokę, w której osoby homoseksualne uznawano za wrogów komunistycznego reżimu.
Zapewne niejeden Czytelnik (i Czytelniczka) fascynuje się Formułą 1. Czy jednak zdajemy sobie sprawę, że wśród ryczących silników i pędzących bolidów poza mistrzowskimi manewrami toczą się zmagania polityczne? I że wyścig taki mógł mieć wpływ na, powiedzmy, wynik rewolucji na Kubie?
Urok Kuby polega na tym, że niczego nie ma, aż nagle – czary-mary – wszystko, czego potrzeba, jednak się pojawia.
Niedawno Kreml zagroził Ameryce, że jeśli Zachód nie ugnie się w sprawie Ukrainy i nie zaakceptuje żądań Rosji, ta wyśle na Kubę i do Wenezueli „infrastrukturę wojskową”. Z podobnym kryzysem z Kubą w tle świat miał już do czynienia 60 lat temu.