Nowa książka eseistyczna Krzysztofa Vargi może być pewnym zaskoczeniem.
Końcowe zapiski, świadectwo pierwszych dni pandemii, stają się gorzką puentą pamiętnika, a zarazem krokiem w przyszłość naznaczoną niepewnością.
Autor daje czytelne sygnały, że i historyczna, i współczesna sytuacja polityczna na Węgrzech i w Polsce mają ze sobą wiele wspólnego.
Tym razem dostajemy nie powieść, tylko zbiór opowiadań.
Esej podróżniczy Vargi staje się w pewnym momencie barometrem węgierskiej atmosfery polityczno-historycznej.
Manewr ów powtórzył, gdy oszustwo wyszło na jaw, ponieważ miał w posiadaniu sporą kolekcję czaszek, które z pasją poddawał pseudonaukowym oględzinom.
Plebiscyt na najbardziej antypatycznych bohaterów literackich mogłyby wygrać postaci z powieści Krzysztofa Vargi. Od ponad 20 lat pochłaniają go polskie demony, opowiada o tym, co wzbudza w nas niechęć i strach, co wywołuje kaca. Teraz w nowej powieści „Masakra”.
Najprzyjemniejszy jest ten odcinek od Bratysławy do węgierskiej granicy, jakieś dziesięć kilometrów, po prawej stronie leży już Austria ze swoimi strudlami, wiener schnitzlami, ze swoim lukrem, pudrem i Mozartkugeln...
Trudno ten zbiór traktować jako wnikliwy opis reportersko-podróżniczy. I może właśnie największą jego zaletą jest to, że znajdziemy tu Węgry Krzysztofa Vargi.