Zarządzono pospolite ruszenie. O godzinie 20, tego samego dnia, we wszystkich miejscowościach województwa pomorskiego zespolone siły 120 ośrodków pomocy społecznej i organizacji pozarządowych, wspierane przez policję, straż miejską, służbę ochrony kolei, funkcjonariuszy zakładów penitencjarnych oraz służbę zdrowia, przystąpiły do liczenia bezdomnych.
W Skoszynie, niedaleko Nowej Słupi, na obrzeżach Gór Świętokrzyskich, ksiądz Jan Mikos stworzył schronisko dla sędziwych rolników. Zaludnia się ono przede wszystkim zimą, gdy nie dla każdego znajduje się kąt na ojcowiźnie.
Podejrzany o przestępstwo drogowe obywatel litewski Vidmantas Kmitas koczuje w Polsce od miesiąca. Krakowska prokuratura zabrała mu paszport i zakazała powrotu na Litwę. Nie wyjaśniła jednak, za co i gdzie ma Kmitas żyć i pod jaki adres zamierza wysyłać mu pisma procesowe.
Wojciech Prabucki dowiedział się z prasy, że jest osobą bezdomną. Wcześniej sądził, że najgorsze, co mogło go w życiu spotkać, już nastąpiło. W lipcowej (2001 r.) powodzi stracił cały dobytek, teraz, jak mówi, jeszcze godność. Status obywatela drugiej kategorii nadano ponad czterystu mieszkańcom siedmiu spośród ośmiu baraków przy ul. Równej w gdańskiej Oruni.
Hipolit jak mało kto zna się na kosmosie. Od maleńkości oswojony z ziemią, nad nim – aż nadmiar nieba. – To bardzo ciekawy mieszkaniec – mówi sołtys Księżopoli. – Jedni uważają go za dziwaka, inni za filozofa.
– To nie była instynktowna decyzja, to było natchnienie – wyjaśnia 50-letni Janusz Mames, od ośmiu lat mieszkaniec szałasu w lesie pod Mińskiem Mazowieckim. Uważa się za szczęściarza, bo jest wolny jak nikt inny na świecie. Od żony, od podatków i od poczucia winy. Regina – kobieta jego marzeń – przychodzi czasem do lasu pod postacią anioła.
Gdy zima zaczyna mazać wzorki na szybach, jedni, a jest ich z roku na rok coraz więcej, jadą się ogrzać do ciepłych krajów. Bezdomni, a jest ich z roku na rok jeszcze więcej, szukają byle jakiego ciepłego kąta.
Być może Anna T. tkwiła już w tak głębokiej depresji, że finał w postaci samobójczej śmierci był nieuchronny. Ale okolicznością, która wyznaczyła moment ostatecznej decyzji, stała się eksmisja na bruk. Dramat 45-letniej pabianiczanki i jej dzieci poruszył opinię. Wyostrzył pytania i problemy narastające od kilku lat wokół eksmisyjnego prawa i praktyki. Dlaczego ludzie niezaradni, samotni, dotknięci nieszczęściem albo postawieni w trudnej sytuacji życiowej nie znajdują oparcia w instytucjach samorządności i opieki społecznej?
Marek W., bezdomny z Leszna, rozdał bezdomnym kilka tysięcy niemieckich marek. Zabrał je z domu kolegi Aleksandra B. Aleksander zmarł na zawał. Marek nie czuje się winny. Mówi: – Aleksander zrobił mi świństwo.
W sądzie okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa o zabójstwo. Człowieka – takiego z nędzy, z denaturatu, z łachów, z jedzenia zbieranego po śmietnikach – zabił inny człowiek. Cały z nędzy, z denaturatu, z łachów.