Unijni przywódcy na szczycie w Brukseli zdecydowali w czwartek o zawieszeniu rozmów z Moskwą o liberalizacji warunków przyznawania wiz dla Rosjan oraz o nowej umowie o partnerstwie i współpracy.
Premier Donald Tusk, wspierany mocno przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, od początku kryzysu ukraińskiego realizuje plan wedle żelaznej metody politycznej, o czym czasami nawet dość jasno mówi.
Kilkuset Rosjan w stolicy Krymu wymachuje rosyjskimi flagami pod osłoną żołnierzy udających, że nie są Rosjanami. Każdy ma taki Majdan, na jaki zasłużył.
W interesie Rosji nie jest szybkie przejęcie Krymu. Stawką gry o Krym jest przyszłość Ukrainy. To także Putina gra o tron.
Polityka rosyjska epoki Putina polega na odrabianiu strat, jakim było – zdaniem obecnego prezydenta Rosji – zdemontowanie Związku Radzieckiego. Chodzi o odbudowanie wpływów w poradzieckiej Azji, na Kaukazie, w Mołdawii i na Ukrainie. Wydarzenia na Krymie wpisują się w ten scenariusz, tak jak wpisywała się w niego zbrojna interwencja w Gruzji.
Od czasu interwencji rosyjskiej w Gruzji nie było w stosunkach międzynarodowych groźniejszej sytuacji niż dzisiejszy wniosek prezydenta Władimira Putina do parlamentu rosyjskiego o użycie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy.
Żyzna Ukraina śniła się Hitlerowi, ale padła łupem Stalina. To on i jemu podobni obsadzali tę ziemię. Dziś ich już nie ma, a Ukraina nadal rodzi plon – kolejne połacie betonu. Na
Żyzna Ukraina śniła się Hitlerowi, ale padła łupem Stalina. To on i jemu podobni obsadzali tę ziemię. Dziś ich już nie ma, a Ukraina nadal rodzi plon - kolejne połacie betonu.
Krym należy do Ukrainy, ale w macierzystym porcie Floty Czarnomorskiej Kijów niewiele ma do powiedzenia. Wojna w Gruzji przypomniała, że już dawno zaczęła się walka o przyszłość Sewastopola.
Rosyjscy nacjonaliści coraz głośniej upominają się o Krym, gdzie mieszka 1,7 mln Rosjan i stacjonuje Flota Czarnomorska.