Kontrowersyjnego wskaźnika i banki, i rząd chcą się jak najszybciej pozbyć – a równocześnie przekonują, że nie stał się on ofiarą manipulacji. Ale czy jego następca wszystkich zadowoli?
W spłacających kredyty hipoteczne w złotych wstąpiła nadzieja na znaczny spadek rat. Pomóc miałaby jednak nie Rada Polityki Pieniężnej, a sądy. Zwłaszcza ten w Katowicach, który wydał właśnie ważne postanowienie. Jednak na mówienie o rewolucji stanowczo za wcześnie.
Nowa ustawa Ziobry ograniczy koszty pozaodsetkowe pożyczek i wymusi na branży składanie sprawozdań o skali działania. Klienci zapłacą mniej, ale ci bardziej ryzykowni w ogóle nie dostaną pieniędzy, co może ich zmusić do skorzystania z droższej oferty lombardów lub prywatnych pożyczek.
Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny nie podniosła stóp, licząc najwyraźniej na rychły koniec drożyzny. Trudno podzielać ten optymizm.
Sejm uchwalił surowe przepisy mające chronić klientów przed „zbójeckimi praktykami” prywatnych firm pożyczkowych. Należy się spodziewać, że odżyje kredytowe podziemie.
Znów od unijnego Trybunału zależy los frankowiczów. Banki mają nadzieję na ograniczenie strat i żądają od klientów wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Co by to oznaczało?
Sądowe wydziały ksiąg wieczystych dławią coraz potężniejsze korki, na wpisy czeka się nawet ponad rok. To pogłębia nerwowość na rynku nieruchomości, utrudnia transakcje, pozwala bankom nakładać dodatkowe opłaty. Ministerstwo Sprawiedliwości tradycyjnie jest bezradne i bezczynne.
Mocny frank szwajcarski i wyższe stopy procentowe chronią alpejską republikę przed inflacją, ale dla frankowiczów ich skutki są fatalne.
Cykl podwyżek stóp procentowych zapewne się kończy, ale wcale nie z powodu spadającej inflacji. Ta nie przestaje rosnąć.
Zawieszenie spłaty kredytu to promocja dostępna dla wielu, ale pułapek i tak nie brakuje. Czas ma ogromne znaczenie, zwłaszcza dla osób, które ratę płacą na początku każdego miesiąca.