W żadnej dziedzinie nie doganiamy Zachodu tak szybko jak w zadłużeniu, czy jak kto woli - w życiu na kredyt. W pierwszej połowie dekady zadłużaliśmy się w tempie 100-200 mln miesięcznie, ale od wiosny br. zadłużenie osób prywatnych nabrało zawrotnego tempa: wzrosło o pięć miliardów! Przeciętny Polak winien jest bankom albo sprzedawcom 1000 złotych.
Statystyka NBP nie pozostawia złudzeń. Po kilkunastu miesiącach oddechu wraca wysoka fala kredytowa. Polacy coraz odważniej zaciągają kredyty, zwłaszcza na zakup samochodów. Czy nie za dużo jak na indywidualne możliwości spłat i wytrzymałość gospodarki, której równowaga jest zagrożona dzisiaj z wielu stron?
Pożyczki mieszkaniowe tanieją: PKO BP zapowiada z początkiem marca kolejną obniżkę oprocentowania najpopularniejszego dziś kredytu hipotecznego, nazywanego Alicją, do 16-16,5 proc. W porównaniu z listopadem ub.r. spadek wynosi 7-7,5 proc. Stopy obniżają wszystkie banki udzielające kredytów mieszkaniowych.
Polski rynek samochodowy powoli się zatyka. Czym by tu jeszcze można skusić klientów? Tym razem do boju ruszyli... bankowcy. W ciągu ostatniego roku cztery największe koncerny motoryzacyjne rozpoczęły w Polsce działalność bankową, a kilka kolejnych nosi się z takim zamiarem.
Studenci tłumnie zgłaszają się do dziekanatów po zaświadczenia o wpisie na bieżący rok nauki - pierwszy krok w staraniach o kredyt. Następnie biegną do banków i tu zaczynają się kłopoty.
Bez względu na to, co wydarzy się w nadchodzącym roku akademickim 1998/99, już dziś można go nazywać rokiem reformatorskiego przełomu. Po raz pierwszy młodzież zyskuje szanse studiowania na kredyt (patrz: ramka). O kredyty na naukę mogą ubiegać się wszyscy studenci, bez względu na rodzaj uczelni oraz typ studiów. System kredytowania będzie funkcjonował obok (nie zamiast!) dotychczasowego systemu stypendiów socjalnych i motywacyjnych, czyli za bardzo dobre wyniki w nauce. Jest to bez przesady rewolucyjna zmiana.