Sędzia Maciej Rutkiewicz po ponad dziesięciu miesiącach zawieszenia wraca do orzekania – zdecydowała Izba Odpowiedzialności Zawodowej, która zastąpiła Izbę Dyscyplinarną SN.
W sprawie Ukrainy trzeba było słuchać głosów z Polski – mówiła w środę w Parlamencie Europejskim szefowa KE Ursula von der Leyen.
Dwanaścioro sędziów represjonowanych za niezależność ma we wrześniu osądzić Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Władza rzuca Unii rękawicę? Czy może jednak nowa Izba SN przywróci ich do orzekania, żeby popłynęły do nas pieniądze z KPO?
Polityka PiS jest kulą u nogi osłabiającą międzynarodową pozycję Polski. Nawet wyjątkowa rola w sprawie Ukrainy, a taka jest, nie sprawi, że Warszawa awansuje do pierwszej ligi w UE. Bruksela na szczęście rozdziela problemy, starając się nimi nie skażać całej relacji z danym krajem.
Premier Morawiecki powtórzył w Paryżu, w obecności goszczącego go prezydenta Francji, prawicowy slogan, że Unia dręczy sankcjami tylko dwa państwa: Rosję i Polskę. Próbuje odwrócić uwagę od sedna sprawy.
Jarosław Kaczyński ostentacyjnie przekłada europejską wajchę z pozycji „Morawiecki” na pozycję „Ziobro”. Co to oznacza dla PiS i dla znaczenia Polski w Unii?
Cztery międzynarodowe organizacje sędziowskie domagają się od TSUE unieważnienia polskiego KPO. Przekonują, że kamienie milowe lekceważą jego wyroki.
Plan był taki: pieniądze z KPO trafiają do Polski, rząd ogłasza sukces, PiS startuje z kampanią i wygrywa wybory. Nic z tego nie wyszło, bo Bruksela chce realnych gwarancji niezależności sędziów. Trzeba więc znaleźć winnego. I został nim premier.
Sędzia Igor Tuleya nie wróci do orzekania. Cała sprawa z przywróceniem go przez prezeskę warszawskiego Sądu Okręgowego, a następnie uchyleniem tej decyzji przez jej zwierzchnika, prezesa Sądu Apelacyjnego, wygląda na ustawkę.
Nawet gdyby rząd przeprowadził reformy sądowe zgodnie z warunkami Brukseli, nie otrzymałby pełnej wypłaty z Funduszu Odbudowy. Wciąż brakuje kilku „kamieni milowych”, czyli istotnych reform.