Po sukcesie, jaki odniosła, wywalczając uchwałę Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK potwierdzającą, że nadal prezesuje Trybunałowi, Julia Przyłębska zaliczyła porażkę, która źle wróży jej rządom. A przede wszystkim pokazuje, że nadal nie panuje nad sędziami i działalnością Trybunału.
Jeśli ktoś wierzył, że w sprawie elektrowni wiatrowych i nowelizacji ustawy 10h PiS się cofnie, był naiwny. 700 m i ani kroku wstecz, zwłaszcza jeśli Senat oczekuje 500 m. Jego niedoczekanie.
Decyzje o nieuznawaniu postanowień tymczasowych podważają całą narrację rządu, że chce przywrócić praworządność i wykonać „kamienie milowe”.
Nie wiadomo, czy impulsem Komisji do zaskarżenia polskiego TK był fakt, że Andrzej Duda zapowiedział prewencyjną skargę na niekonstytucyjność uchwalonej właśnie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, ale związek czasowy obu tych spraw raczej nie jest przypadkowy.
Ale PiS już jest wygrany: nikt mu nie zarzuci, że nie starał się o pieniądze. Do tego w sprawie ustawy sądowej skłócił opozycję.
Podjąłem decyzję o skierowaniu ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego – ogłosił w piątkowym orędziu prezydent Andrzej Duda. Ustawa, która ma odblokować miliony z KPO, na razie nie wejdzie zatem w życie.
Czy nowe przepisy rzeczywiście coś liberalizują? Wygląda to raczej na powtórkę z ustawy o Sądzie Najwyższym. Rząd pokornie łyknął tę żabę z nadzieją, że może Bruksela też ją łyknie.
Sejm odrzucił poprawki Senatu do ustawy, która według PiS realizuje sądowy „kamień milowy”. Od niego zależą dopłaty z KPO. Czy pieniądze będą – to przede wszystkim decyzja polityczna Unii.
Premier i unijni komisarze zainaugurowali w Warszawie działanie funduszy spójności UE na lata 2021–27. Po raz pierwszy Bruksela wyraźnie dała do zrozumienia, że wypłata tych pieniędzy będzie także – jak przy KPO – zależała od niezależności polskich sądów.
Wypowiedzi premiera i jego współpracowników o składaniu wniosku o unijne fundusze przypominają słynny wierszyk Juliana Tuwima o tym, jak Grześ wrzucał list do skrzynki...