Niemal w rocznicę interwencji NATO w Kosowie przedstawiciele tamtejszej mniejszości serbskiej postanowili przerwać bojkot odtwarzanej mozolnie samorządności. Do trwałego pokoju jednak daleko, a o odbudowie wieloetnicznego społeczeństwa nikt już nie wspomina. Wstrząsający raport Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie potwierdza najgorsze przewidywania.
Jiri Dienstbier. Sprawozdawca Komisji ONZ ds. Praw Człowieka
15 batalionów sił rozjemczych KFOR ściągnięto do Mitrovicy, ostatniej enklawy wieloetnicznego Kosowa, by dom po domu szukały nielegalnej broni. Serbowie przecierali oczy ze zdumienia na widok Amerykanów w pełnym rynsztunku bojowym, którzy rankiem 20 lutego załomotali do ich drzwi.
Podpułkownik Zbigniew Wydrych to pierwszy polski żołnierz, który poniósł śmierć podczas operacji pokojowej NATO. Zginął w Kosowie od wybuchu albańskiego niewypału, być może sterowanego drogą radiową. Głupia, przypadkowa śmierć – mówią jedni. Na wojnie, a przecież w Kosowie mimo wszystko wciąż ona trwa, nie ma przypadkowej śmierci – tłumaczą koledzy.
Kosowscy Albańczycy nie wiedzą, gdzie żyją. Politycy związani z byłą Wyzwoleńczą Armią Kosowa (UCK) przekonują ich, że prowincja jest już niepodległym krajem. Nie potwierdza tego Zachód. Zrujnowane Kosowo wstrząsane jest kolejnymi zabójstwami i aktami terroru. Jego mieszkańcy łatwo mogą nabrać przekonania, że życie to walka zła z jeszcze większym złem.
Flaga Albanii rozwieszona w ciemnościach dyskoteki była jedynym punktem orientacyjnym. Tuż za nią było wyjście, od którego dzieliły nas setki ciał młodych Albanek i Albańczyków. Przestępując w rytm z nogi na nogę staraliśmy się flagi tej nie stracić z oczu. Byliśmy - trzech Polaków - z pewnością jedynymi obcymi. Dyskoteka, pierwsza w Prizrenie od wielu miesięcy była werbunkową imprezą Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK).
Wydawało się, że interwencja NATO w Kosowie położy kres rozlewowi krwi, a zwaśnione strony powoli rozpoczną drogę do pojednania. Optymistyczny scenariusz jednak się nie sprawdza: teraz Albańczycy biorą krwawy odwet na Serbach. Zbrodnia w Graczku, gdzie zginęło 14 osób, nie jest pierwszym aktem tej zemsty i pewnie nie ostatnim. Siły międzynarodowe wydają się coraz bardziej bezradne.
Historia dwóch przyjaciółek od dzieciństwa z jednego osiedla w kosowskiej Prisztinie. Gordana jest Serbką, a Jehona Albanką. Rozłączyła je serbsko-albańska waśń narodowa. Gdy się znów spotkały, uścisnęły się bez słowa.
Mimo rozejmu w Kosowie wciąż trwają porachunki pomiędzy Albańczykami a Serbami. Okrojony układ z Rambouillet daje pewne gwarancje pokoju, ale raczej nikt nie ma złudzeń - kolejne konflikty wiszą w powietrzu. Tak jak w Bośni i Hercegowinie, gdzie na mocy wcześniejszego układu z Dayton utrzymuje się kruchy rozejm, oznaczający bardziej anarchię niż budowanie pokojowego społeczeństwa. Nad oboma dokumentami unosi się duch tymczasowości.