Po skrupulatnych badaniach Watykan uznał nadnaturalne pochodzenie ran o. Pio. Ale nie one, ani też przypisywana mu umiejętność bilokacji (przebywania w dwóch miejscach jednocześnie), ani wreszcie liczne uzdrowienia przesądziły o dokonanej 2 maja beatyfikacji. Przeciwnie, raczej obawa przed utożsamieniem świętości mnicha z jego paranormalnymi przypadłościami sprawiła, że ten, który umarł w opinii świętości, tak długo czekał na jej oficjalne uznanie.
Jest ich w Polsce około dwudziestu pięciu tysięcy. Zgromadzone w ponad stu instytutach zakonnych prowadzą przedszkola i szkoły (z liceum niepokalanek w Szymanowie pochodzą fotografie), domy dla chorych, starych, bezdomnych, pracują jako pielęgniarki, organistki, katechetki. 1400 dokonało wyboru, który dzisiejszemu rozgadanemu i rozpalonemu namiętnościami światu wydaje się szczególnie dziwny, anachroniczny, radykalny. Zamknięte w 86 klasztorach kontemplacyjnych modlą się i milczą. Nawet jednak tam, gdzie - wydawałoby się - intensywnie żyją życiem świeckich, nawet te wykształcone, nowoczesne profesjonalistki rzadko dopuszczają obcych do swej klauzury, tej rozumianej dosłownie i tej duchowej. - One wiedziały o nas wszystko, my o nich właściwie nic - mówi Katarzyna, do niedawna przyodziana w granatowy fartuch uczennica szymanowskiego liceum.
O istnieniu w Polsce lefebrystów, jak potocznie określa się księży i wiernych związanych z Bractwem św. Piusa X, szersza opinia usłyszała przy okazji mszy świętej odprawionej w starym, trydenckim rycie na oświęcimskim żwirowisku. Kim są? Ultrakonserwatywnymi katolikami czy może - jak chce część duchowieństwa - schizmatykami, ekskomunikowanymi przez Kościół rzymski? W zdecydowanej większości - wbrew temu, co podpowiada wyobraźnia - polscy lefebryści to młodzi, dobrze wykształceni mieszkańcy wielkich miast. Istotnym narzędziem kontaktów jest dla nich Internet.
Prymas Józef Glemp to biegły doktor obojga praw i adwokat Roty Rzymskiej. Tuż po wygranych wyborach powiedział, że będzie to jego pierwsza kadencja na czele Episkopatu, a w chwilę później, zapytany o nowy program, odpowiedział, że tyle już lat przewodzi Konferencji, że inaczej pracować nie potrafi.
Przygotowania do wyborów przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski śledzono z dużą uwagą, także poza Kościołem rzymskokatolickim, co nie dziwi, gdy się zważy na jego pozycję i rolę w Polsce. Zwyciężyli kard. Józef Glemp i arcybiskup Józef Michalik. Co oznaczają same wybory w Kościele, jak i ten konkretny wybór hierarchów Kościoła? Czy wybór ten ustawia Kościół "dalej od świata", co byłoby klęską soborowych reformatorów? Czy też może jest obronną reakcją na coraz silniejszą krytykę ze strony tradycjonalistów? O komentarz poprosiliśmy Marcina Przeciszewskiego, redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej.
O swoim żydowskim pochodzeniu ksiądz Romuald Jakub Weksler-Waszkinel dowiedział się wieczorem 23 lutego 1978 r. Miał 35 lat, od 12 był księdzem, od 7 pracował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. - Miałeś wspaniałych rodziców, byli Żydami, zostali zamordowani w getcie. Bardzo cię kochali, ja tylko ratowałam ciebie od śmierci - usłyszał od kobiety, o której do dziś mówi: moja polska matka.
Świątynia Opatrzności Bożej ma stanąć na jednym z najbardziej łakomych i atrakcyjnych terenów budowlanych stolicy. Do niedawna były to grunty rolne, w wieczystej dzierżawie SGGW. Ale zostały sprzedane. Lokalne agencje nieruchomości utrzymują, że istnieje niepisana umowa, iż część tych terenów przypada księdzu Adamowi Bijakowi z wilanowskiej parafii św. Anny.
W 1993 r. Simon Wiesenthal ubolewał, iż nie może się doczekać od Rzymu przeprowadzenia choćby jednego procesu rehabilitacyjnego dowolnie wybranej ofiary inkwizycji, który by tym samym przywracał "cześć tysiącom niewinnych" ludzi, skazanych na śmierć przez tę inkwizycję. Obecnie wszystkie oznaki na niebie i ziemi wskazują, iż Watykan zamierza dokonać jej całościowego potępienia.
16 października 1978 r. o godz. 19.42 na balkonie Bazyliki św. Piotra pojawił się nowo wybrany papież. Okazał się nim Karol Wojtyła, metropolita krakowski. Z wiadomością do Edwarda Gierka złożonego lumbagiem zadzwonił Stanisław Kania, odpowiedzialny w Biurze Politycznym za stosunki z Kościołem. Zszokowany pierwszy sekretarz miał wykrzyczeć przez telefon: "O rany boskie!".
W związku z krzyżami na żwirowisku w Oświęcimiu wyraża się ubolewanie, iż narzędzie Męki Pańskiej, symbol miłości i odkupienia, bywa wykorzystywane do siania antagonizmów, a nawet wręcz nienawiści. Nie jest to jednak zjawisko nowe w dziejach wyznaniowych Rzeczypospolitej.